Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

INFORMACJE
Remont wiaduktu: Toniemy w korkach
Dojechali na wstecznym
Leśna Banda!
Burmistrz milioner
Szatan w rękach aniołów
Skarga na szpital. Pytania bez odpowiedzi
Potwór i morderca spod matki serca
Morderstwo przy tartaku
Mąż Niemiec nie jest zły!
Czy Jeziorak odpędza burze?
PSL chce zniesienia dwukadencyjności w gminach
Burmistrz bez zaufania
Śmierć za 10 tysięcy złotych
3-latek odnaleziony na mokradłach w lesie!
Seks pod balkonem
Szok! U denstysty NFZ już nie pomoże!
Z maczetą na księdza
Nowa szefowa rady miejskiej
Dogrywka: Trzaskowski kontra Nawrocki
Kompromitacja! Kasa przeszła nam bokiem
Więcej...

Forum

47883. 
Bal na ruinach rozumu, czyli jak nauczyliśmy się tańczyć z absurdem

Heraklit z Efezu mawiał, że „świat jest ogniem wiecznie żywym, zapalającym się i gasnącym miarą”. Gdyby żył dziś, zapewne dodałby z przekąsem, że ogień ten płonie już nie miarą, lecz rytmem powiadomień z mediów społecznościowych — bo oto zamiast ognia wiecznego mamy ogień viralowy, który gaśnie, gdy przestajemy go karmić uwagą.

Świat, jak wiemy z historii, zawsze był trochę śmieszny i trochę tragiczny. Już starożytni żartowali z ludzkiej głupoty, średniowiecze z powagą ją czciło, a my – współcześni – postanowiliśmy zrobić z niej show na żywo. I oto mamy: Polskę XXI wieku, gdzie każdy jest komentatorem, prorokiem, terapeutą i artystą, a żadna rola nie wymaga przygotowania.

Polska rzeczywistość publiczna przypomina dziś nieco platońską jaskinię, tylko że ogień zastąpiły reflektory telewizyjne, a cienie na ścianie mają konta na Instagramie. Celebryci wchodzą w rolę moralnych autorytetów, posłowie w rolę komików, komicy w rolę posłów, a młodzież – w rolę widowni, która śmieje się z przedstawienia, zanim się ono zacznie.

Nie jest to jednak szaleństwo w sensie medycznym. To raczej rodzaj społecznego performansu, zbiorowego delirium, w którym powaga stała się wstydliwa, a ironia – jedynym sposobem obrony przed rozpaczą. Bo jak inaczej znieść codzienność, w której najgłośniejsi krzyczą najgłupsze rzeczy, a najmądrzejsi milczą z obawy, że nikt ich nie zrozumie?

Świat nigdy nie słuchał swoich proroków. Sokrates musiał wypić cykutę, Diogenes spał w beczce, a współczesny prorok – jeśli się pojawi – musi walczyć z algorytmem, by ktokolwiek zobaczył jego wpis. Cnota nie ma dziś sponsorów, mądrość nie trenduje, a refleksja przegrywa z memem w stosunku jeden do miliona.

Czy to oznacza, że oszaleliśmy? Być może. A może po prostu zmieniliśmy definicję rozumu. Dawniej rozum miał prowadzić do prawdy. Dziś – do zasięgów. Rozum jest więc nowym influencerem: ma być atrakcyjny, skrótowy, nie za trudny i koniecznie z clickbaitowym tytułem.

W tym sensie można powiedzieć, że współczesna Polska (jak i świat) wcale nie zwariowała – ona po prostu stała się własnym widowiskiem. Każdy chce być widzem i aktorem jednocześnie. A to, co dawniej było absurdem, dziś jest po prostu „contentem”.

Pozostaje więc patrzeć na to wszystko z pewnym melancholijnym dystansem. Bo śmiech, jak pisał Montaigne, jest często ostatnią formą mądrości. Stoik śmieje się nie dlatego, że nie czuje bólu, lecz dlatego, że wie, iż ból i śmiech są z tej samej gliny — ludzkiej.

W tym sensie współczesny stoicyzm to sztuka przetrwania w epoce chaosu informacyjnego. Trzeba umieć przewinąć świat z uśmiechem. Nie oburzać się zbyt często, nie wierzyć zbyt szybko, nie kochać idei bardziej niż ludzi. Trzeba być jak ten Diogenes, który gdy zobaczył ludzi biegnących na igrzyska, pobiegł w przeciwną stronę, tłumacząc: „chcę zobaczyć, czy ktoś inny też się nie zgubił.”

Czy ten bal na ruinach rozumu ma swój kres? Tak. Ale nie w katastrofie, jak w apokaliptycznych wizjach, tylko w ciszy. W momencie, gdy telefony się rozładują, a ekrany zgasną. Gdy każdy zostanie sam z własnym odbiciem i usłyszy myśl nieprzytłumioną przez szum. To będzie moment trzeźwości, być może bolesny, ale konieczny.

Świat wtedy nie przestanie być absurdalny – przestanie po prostu być aż tak głośny. I może wtedy zrozumiemy, że szaleństwo było tylko formą tańca – rozpaczliwego, groteskowego, ale też pięknego w swej szczerości. Bo, jak pisał Heraklit, wszystko płynie.

A my? My płyniemy z tym ogniem, czasem płacząc, czasem tańcząc. I to chyba najlepsze, co możemy zrobić.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Piątek 10-10-2025

47882. 
Znowu wrzenie w mieście Iława!

W wodociągach miejskich sanepid wykrył niebezpieczny syf w wodzie pitnej. Jak to pięknie podano: „podwyższona liczba mikroorganizmów”.

Mieszkańcy miasta Iławy oraz przyległych wiosek absolutnie nie powinni pić wody z kranu. Do spożycia należy ją najpierw porządnie wygotować w temperaturze 100°C przez minimum 3 minuty.

Co dalej? Będziemy informować.
 KURIERZY
 Iława, Czwartek 09-10-2025

47881. 
Odnośnie wpisu numer: 47878

Drogi kolego!
Wynagradzanie nauczycieli zawsze tych samych było taką, jak narośl dzika na drzewie. Taka narośl może drzewo zniszczyć, a nie mówię o człowieku.
Trzymałeś palec dyrektorowi, byłeś fest nauczyciel.
 Orzeł
 Iława, Czwartek 09-10-2025

47880. 
„OJCZE NASZ” w epoce scrollowania

Jezus modlił się, a uczniowie – zmęczeni własnym gadaniem o niczym – poprosili, by nauczył ich mówić do Boga, a nie tylko o sobie.

Dziś, 2 tysiące lat później, modlitwę zastąpił algorytm, a błogosławieństwo – liczba polubień. „Niech się święci Twoje imię” – szeptał Jezus. „Niech się święci mój nick” – powtarza TikTok.

W Polsce roku pańskiego 2025 młodzież uczy się wiary z memów i klipów o egzorcyzmach, a księża – z kursów autoprezentacji online. Jedni i drudzy chcą być autentyczni, choć w duszy czai się tylko echo pustych dźwięków. I tylko czasem, między jednym „scrollnij” a drugim „amen”, ktoś naprawdę zada pytanie: „Panie, naucz nas modlić się”. Ale kto ma czas, skoro powiadomienia nie czekają?

Søren Kierkegaard pisał: „Modlitwa nie polega na tym, by Boga zmieniać, lecz by zmienić samego siebie.” A my, dzieci ery dotykowych ekranów, zmieniamy tylko tapetę – by nie widzieć własnej duszy.

Kapłani, którzy dawniej wzywali do nawrócenia, dziś gubią się między mikrofonem a marketingiem. Ich homilie brzmią jak reklamy duchowych subskrypcji: „Zapisz się na zbawienie – tylko dziś, tylko u nas!” Wierni odpowiadają znudzonym „ok”, jakby chodziło o regulamin, a nie o wieczność.

Ale absurd tej sceny ma melancholijny urok. Stoik, patrząc na to z dystansem, uśmiechnąłby się pod nosem: wszystko to marność, ale marność z dostępem do Wi-Fi. Bo przecież świat zawsze był trochę śmieszny, trochę tragiczny – i nigdy nie słuchał własnych proroków.

A co nas czeka, gdy przestaniemy przestrzegać przykazań? Nic nowego – chaos, samotność i ta cicha pustka po drugiej stronie ekranu. Bóg nie zniknie, tylko przestanie mieć nas w zasięgu. I wtedy może znów ktoś powie: „Panie, naucz nas modlić się” – i zamiast „Ojcze nasz” wpisze w wyszukiwarkę: jak rozmawiać z Bogiem, gdy nikt nie słucha?
 Natasza-peegerówka
 Susz, Czwartek 09-10-2025

47879. 
Czytaj Polaku o swej historii i uważaj pilnie, byś w krokodyla szczękach zmiażdżony nie został.

O nierządzie czytamy w XVIII-wiecznym tekście pt. „Powrót posła” pióra Juliana Ursyna Niemcewicza:

„Ten to nieszczęsny nierząd, to sejmów zrywanie,
Kraj zgubiło, ściągnęło obce panowanie.
Te zaborów, te srogich klęsk naszych przyczyną,
I my sami byliśmy nieszczęść naszych winą;
Gnijąc w zbytkach, lenistwie, i biesiad zwyczaju,
Myśleliśmy o sobie, a nigdy o kraju;
Klęskami ojców nowe plemię ostrożniejsze,
Wzgardziwszy zyski, było na całość baczniejsze.
Nieba zdarzyły porę, oni ją chwycili,
Ojczyznę z pod ciężkiego jarzma wydobyli (...)”
 Marszałek
 Iława, Czwartek 09-10-2025

47878. 
Odnośnie wpisu numer: 47876

Ze naszymi szkołami w okolicy już tak jest...
Dyrektorzy robią, co chcą.
Nagrody właśnie zostaną przyznane tym nauczycielom, którzy są bliskimi sercu dyrektorów...
 Koza
 Iława, Czwartek 09-10-2025

47877. 
Odnośnie wpisu numer: 47876

Ej bywało, bywało na wsi spokojnej, wsi wesołej - w klasie pierwszej szkoły podstawowej...
Na pierwszą lekcję wszedł sam Kierownik szkółki, coś z nami pogadał, że uczył nas będzie ze trzech przedmiotów, ale to nie wszystko. Kto by z nas pomyślał później, że z nami pierwszakami będzie klasa starszaków o rok. Ten Pan, bo tak na Pana nauczyciela mawiano, dawał sobie z nami normalnie radę, ucząc nas i tamtych innych tematów.
I tak po godzinie tej z nami pierwszej lekcji wypuścił nas do domu. Ale było wesoło jak w niebie.
 Orzeł
 Iława, Czwartek 09-10-2025

47876. 
Panie Burmistrzu, jak długo jeszcze będzie pan tolerował to co dzieje się w szkole podstawowej?
W tym tygodniu dzieciom plan zmieniał się już z 5 razy. Dziecko idzie do szkoły i okazuje się, że ma inne lekcje, że szybciej albo później kończy. Co to ma być? Czy ktoś tam przejmuje się dziećmi? O rodzicach to już nie wspomnę, bo tam nie ma z kim rozmawiać.
Tych spraw jest mnóstwo, dojazdy, plan, opieka nad dziećmi. Albo wystraszone dzieci z klas pierwszych w łazienkach ze starszymi klasami. Ręce opadają.
 Rodzic
 Susz, Środa 08-10-2025

47875. 
Bieda, czyli metafizyka pustego portfela

Bieda to nie tylko stan konta, lecz – jak zauważyła współczesna prorokini popkultury, Julia Wieniawa – stan umysłu. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że ten stan umysłu ma ostatnio w Polsce coraz mniej metaforyczny charakter, a coraz bardziej przypomina stan faktyczny. Jakbyśmy wszyscy uczestniczyli w narodowym eksperymencie z filozofii stoickiej, tylko że nikt nas o zgodę nie pytał.

Diogenes spał w beczce i śmiał się z Aleksandra Wielkiego, a my śpimy w mikrokawalerkach po 35 lat kredytu i śmiejemy się z memów o inflacji. Być może to ten sam rodzaj mądrości, tylko beczki są teraz z betonu, a cynizm pachnie kawą z Biedronki.

Wieniawa miała rację – bieda rzeczywiście może być stanem umysłu, zwłaszcza gdy umysł próbuje racjonalizować pustkę portfela, tworząc z niej poezję. To taka nowa duchowość: zamiast medytować w Himalajach, kontemplujemy cenę pietruszki na bazarku, odnajdując w niej transcendencję i absurd egzystencji.

Bo czymże innym jest współczesny polski stoicyzm, jeśli nie pogodzeniem się z losem w kolejce do kasy samoobsługowej? Z uśmiechem melancholii, z sarkazmem na ustach i lekkim tikem nerwowym przy skanowaniu czwartego produktu „po promocyjnej cenie 19,99”.

Bieda to stan umysłu, owszem — ale w tym kraju to również stan permanentnego déjà vu. Każdy miesiąc wygląda jak poprzedni, a mimo to wciąż wierzymy, że może tym razem wystarczy do pierwszego.

I może właśnie w tym tkwi nasza siła: w absurdzie nadziei. W umiejętności śmiania się z rachunków, z rzeczywistości, z samego siebie. Diogenes miał beczkę, my mamy Biedronkę — i w obu przypadkach chodzi o to samo: o godność w świecie, który nieustannie próbuje nas przekupić iluzją bogactwa.

Setakmyślę, że bogactwo to luksus nieposiadania złudzeń. A bieda? To wolność od konieczności udawania, że wszystko jest w porządku.

__________________________________________________________

„Nie bogactwo czyni człowieka szczęśliwym, lecz sposób, w jaki potrafi on znieść biedę.” – Diogenes z Synopy
 Natasza-peegerówka
 Susz, Środa 08-10-2025

47874. 
Larum wołają, by więcej sportu młodzież miała.
Czyż na zajęciach Wychowania Fizycznego nie ma sportu? I podczas zajęć sportowych po lekcjach też?
Nie sztuką zebrać się za pieniądze i podawać sobie w szczypiorniaka.
Nagle mamy inwestowanie w w sport. Zapomniano, że podobnie inwestowano w hale po wioskach i wioseczkach. Nabudowano sal itp. i nagle upadło. To było ze 20 lat temu.
I sprawdza się, owszem, ale w małym stopniu, czemu przykład jeden medal na MŚ w LA. Ludzie - co się dzieje? Ale choć 4. miejsca, to też sukces. No może piłkarstwo ruszy? A dlaczego my Polacy wielkich trenerów nie mamy, że za obcymi się oglądamy?
 Trener
 Iława, Środa 08-10-2025

47873. 
Śmiech w czasach plastiku

„Nie rzeczy same nas trapią, lecz nasze o nich mniemania”, a gdyby dziś wyszedł na polską ulicę, pewnie sam parsknąłby śmiechem, widząc, jak bardzo to mniemanie stało się nową religią. Bo oto żyjemy w epoce, w której młodzież uczy się, że życie to nie rozmowa, lecz „story”, a przyjaźń nie rodzi się w spojrzeniu, tylko w kliknięciu „obserwuj”.

Nieprzypadkowo uśmiech, dawniej odruch duszy, stał się narzędziem autopromocji – takim samym jak markowe buty albo filtr wygładzający policzki. Ironia polega na tym, że wszyscy udajemy, iż nie udajemy. A bezczelność? Wyrasta na nową szlachetność – bo szybciej, głośniej i mocniej „przebija się” w tłumie.

Patrzę na to z melancholijnym stoickim spokojem, trochę jakby oglądać cyrk, w którym klauni zaczęli brać siebie na serio. Może to surrealistyczny żart historii: zamiast pytać „kim jesteś?”, pytamy „ilu masz?”. Ilu znajomych, ilu widzów, ilu klikających w twoją iluzję.

Ale nie łudźmy się – nie jest to tragedia ani rewolucja, to raczej absurdalna pantomima. A może w tym tkwi nadzieja: skoro człowieczeństwo stało się spektaklem, to każdy z nas wciąż ma wybór – zejść ze sceny, usiąść w ciszy i spróbować znów usłyszeć samego siebie.

Bo „wszystko płynie”. Nawet plastikowe uśmiechy.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Środa 08-10-2025

47872. 
Takie pytanko mam dla koleżanki.
[...] Czy również gazeta "Kurier Iławski" będzie [...] milczeć w sprawie wypadku w [...], który w [...] spowodowała po pijaku żona [...][...] ważnego policjanta [...][...] z [...] prowadząc samochód [...] w dodatku z małym dzieckiem na pokładzie. [...]
 koleżanka koleżanki
 [PL], Wtorek 07-10-2025

47871. 
Odnośnie wpisu numer: 47864

Ta Pani burmistrz Kisielic to strasznie fałszywa osoba.

Zobaczcie, była radną a dziś już odcina się i krytykuje wszelkie decyzje poprzedniego burmistrza. Dosłownie jakby jej tu nie było w samorządzie ostatnich kilkanaście lat. Nic nie widziała, nic nie słyszała tak dalece, że wydała kilkadziesiąt tysięcy na audyt poprzedniego burmistrza i siebie samej jako radnej za jego czasów. To że pieniądze zmarnowała, nic nie znalazła - to już dla niej się nie liczy.

Teraz zobaczcie fałsz i przewrotność tej pani. Polega to na tym, że chwali się szkołą na którą uzyskano pieniądze za poprzednich władz, bo poprzednie władze rozpoczęły prace, ustaliły wszystko z konserwatorem zabytków, nawet ostatecznie roboty wykonała firma, która wcześniej była wybrana do budowy sali w Łęgowie.

Do nowego dachu i muzeum w zabytkowej szkole to już w ogóle nie przyłożyła palca. Nie przeszkadza jej to jednak przy tym nie jej sukcesie się ogrzewać jak nomen omen foczka na słońcu. Chodzi po wyremontowanej szkole, opowiada łamaną polszczyzną jak to pięknie zrobione, zapomina jednak dodać: nie ja zrobiłam.

Gdzie jej konsekwencja? No bo przecież jeśli działania poprzednika były tak złe jak dotąd mówiła, to czemu czasem są jednak dobre kiedy jej pasuje. Prostacki fałsz, nic więcej.

Czy ona myśli, że jeśli jej w internecie nie napiszą: "Babo, chwalisz się nie swoją renowacją zabytkowej szkoły", to ludzie tego nie widzą?
 Mariusz
 Kisielice, Wtorek 07-10-2025

47870. 
Odnośnie wpisu numer: 47867

...ale urzędnicy doskonale wiedzą, bo jeżdżą przecież po wioskach robić zdjęcia z otwarcia parasola w dupie [...].
Ci ludzie są świadomi i wykształceni, choć nie zawsze inteligentni i zdrowi na umyśle. Robią doskonałe wrażenie.
Niestety, gdy chodzi o budowę dróg, mostów, wiaduktów czy przejazdów, o których tak pięknie opowiadają - nie mają pojęcia i niczego takiego nie zrobią za żadnej ze swoich kadencji.
To jest ponura prawda.
Chyba że jakieś wykopaliska zaczną robić i wykopią monety złote.
 Szum Tataraku
 Las Eczno, Wtorek 07-10-2025

47869. 
Pasożyty i mędrcy: pejzaż absurdu

Mądrość przypomina czasem zatopiony statek – niby istnieje, ale spoczywa pod grubą warstwą mułu, do którego nurkują tylko najbardziej uparci. Reszta ludzkości woli dryfować na powierzchni, lepiąc tratwy z gazetowych nagłówków i okrzyków sejmowych, jakby słowa mogły zastąpić rozum.

Stanisław Lem pisał o pasożytach, które żerują na organizmie; dziś powiedzielibyśmy – organizmem jest państwo, a pasożytem bywa poseł, który nieświadomie myli myślenie z klaskaniem, a politykę z wiecznym kabaretem.

„Charakter człowieka jest jego losem”. A jednak w Polsce roku bieżącego charakter wielu decydentów przypomina raczej telewizyjny serial niż los tragiczny – groteskowa powtórka, gdzie stoicyzm miesza się z farsą, a absurd ma przewagę nad logosem. Patrząc na tych, którzy mienią się prawodawcami, można odnieść wrażenie, że oto przed nami zgromadzenie surrealistów udających mędrców: jeden wyciąga z kieszeni królika, drugi kłóci się z własnym cieniem, trzeci deklaruje, że w imię narodu należy natychmiast podnieść głos, bo argumentów brak.

Czy w tym chaosie można jeszcze szukać mądrości? Może – jeśli potraktujemy ją jak kapryśną muzykę, którą słychać tylko wtedy, gdy ucichnie zgiełk. Wtedy człowiek uczy się cierpliwego uśmiechu: melancholijno-stoickiego, lekko sarkastycznego, jakby chciał powiedzieć: „Świat tonie, ale przynajmniej robi to w pięknym stylu”.

I tak oto mądrość nie jest nagrodą dla tych, co głośniej krzyczą, lecz dla tych, co potrafią usiąść w ciszy i rozpoznać, że król jest nagi – a parlament przypomina bardziej surrealistyczną wystawę niż miejsce rozumu. Może więc Lem miał rację: głupców nie trzeba nienawidzić, wystarczy widzieć ich jako pasożyty – smutne, groteskowe i w gruncie rzeczy śmiertelnie zależne od organizmu, który sami próbują osłabić.

Co dalej? Skoro szkoła uczy coraz mniej myślenia, a internet staje się fabryką gotowych odpowiedzi, przyszłość jawi się jak groteskowy spektakl, w którym aktorzy zapomnieli tekstu, ale i tak grają z pełnym przekonaniem. Dzieci, zamiast pytać „dlaczego?”, coraz częściej pytają „ile lajków?”. A jeśli mądrość naprawdę jest skarbem ukrytym w głębinach, to istnieje ryzyko, że kolejne pokolenia nawet nie będą wiedziały, iż można nurkować.

Wtedy pozostanie nam tylko patrzeć, jak pasożyty przejmują organizm – aż sam w końcu się podda. I może właśnie tam, w ciszy po katastrofie, pojawi się pierwsze pytanie, które na nowo rozbudzi myśl.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Wtorek 07-10-2025

47868. 
Odnośnie wpisu numer: 47864

Chciałam tylko przypomnieć, że sami wybraliście takiego Burmistrza. Człowieka, który nie ma absolutnie żadnego doświadczenia. Mówi taką polszczyzną, że aż uszy bolą.
A tacy byliście zafascynowani nowym Burmistrzem: fajerwerki, szampan po wygranej, a teraz podwyżki, kredyty, słowem: "Cudowna gospodarność".
 Kamila
 Kisielice, Wtorek 07-10-2025

47867. 
Odnośnie wpisu numer: 47841

Przy okazji przebudowy wiaduktu - mamy teraz okazję pojeździć różnymi drogami wylotowymi z Iławy. I tu nasuwają się nieciekawe spostrzeżenia.

Stan drogi [powiatowej] od ul. Wojska Polskiego w stronę lokomotywowni na Katarzynki [Radomno] jest w opłakanym stanie. To samo dotyczy drogi [powiatowej] Wikielec - Karaś - Szeplerzyzna.

Jeżeli już trzeba wskazywać palcem dalej to trzeba niesamowicie uważać żeby nie zerwać zawieszenia w aucie na drodze [powiatowej] Dziarny - Ławice - Gromoty.

Są to drogi o dużym natężeniu ruchu.

Co ciekawe, gdy dojeżdżamy do granicy [powiatu iławskiego] z powiatem nowomiejskim, drogi przechodzą w nowiutkie równe dywaniki.

Patrząc pod tym kątem, mamy kolejny kwiatek w postaci sławnej ścieżki rowerowej po śladzie byłej linii kolejowej, którą [gmina wiejska NML] wybudowała do samiutkich swoich granic [do granicy obszaru sąsiada, czyli powiatu iławskiego]. Nie trzeba dodawać ile radości rowerzystom i rolkarzom dałoby dobudowanie jej do Iławy.

Starosto Powiatu Iławskiego! Burmistrzu Miasta Iławy!
Wójcie Gminy Iława! I kto tam jeszcze?
Miłych snów.
 Użytkownik
 Iława, Wtorek 07-10-2025

47866. 
Instalacja kamer, czyli między okiem boga a okiem muchy

„Nie to nas trapi, co się dzieje, lecz nasze wyobrażenia o tym, co się dzieje” – mawiał Epiktet, zapewne nie przewidując, że dwa tysiące lat później jego słowa odbiją się echem w obiektywie kamery przemysłowej, zawieszonej nad wejściem do sklepu z bułkami.

Bo oto żyjemy w epoce Oka. Nie tego boskiego, które czuwa nad moralnością, ani nawet tego Orwellowskiego, które czuwa nad lojalnością – lecz raczej w epoce oka administratora osiedlowego monitoringu, który nie tyle widzi, co przegląda. Kamera patrzy, ale nie widzi. Rejestruje, ale nie rozumie.

A my? My też patrzymy – w ekran, w powiadomienia, w odbicie własnej twarzy na szkle telefonu, które coraz bardziej przypomina zimną soczewkę systemu. Na każdym rogu kamera, a mimo to rozboje i kradzieże mają się dobrze, jakby same z siebie śmiały się z idei „cyfrowej moralności”. Orwell przewidział Wielkiego Brata, lecz nie przewidział jego znudzenia – bo dziś Brat nie jest tyranem, lecz urządzeniem na serwerze z niskim poziomem baterii.

Absurd polega na tym, że im więcej patrzymy, tym mniej widzimy. Człowiek, który wierzy, że bezpieczeństwo można osiągnąć przez obserwację, staje się więźniem własnego oka. Stoik wzruszyłby ramionami i rzekłby: „Skoro już patrzą, niech przynajmniej mają co oglądać”.

A zatem idziemy ulicą, mijamy kamery, jakby były to współczesne kapliczki – w ich obiektywach szukamy odkupienia, ochrony, a może potwierdzenia, że wciąż istniejemy. Bo cóż to za świat, w którym nie jesteśmy nagrani?

I w tym wszystkim – gdzieś między rejestratorem a rzeczywistością – pozostaje cichy, melancholijny uśmiech. Stoicki, bo akceptuje absurd; sarkastyczny, bo wie, że absurd wygrał.

Smutna puenta: „Im więcej oczu ma świat, tym mniej ma spojrzenia.”

Bo – jak powiedziałby Heraklit, patrząc w obiektyw kamery z ironicznym spokojem – „wszystko płynie”, lecz dziś płynie głównie strumieniem danych, który zamiast zrozumienia niesie tylko odbicie.

A więc śmiejmy się – cicho, melancholijnie, stoicko – bo oto przyszłość nadeszła, i zamiast Wielkiego Brata mamy miliony małych oczu, które widzą wszystko i nie pojmują niczego.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Poniedziałek 06-10-2025

47865. 
Odnośnie wpisu numer: 47860

Nie dosyć, że Masnego wyrzucili z Susza za te właśnie jego [decyzje], które robi teraz w komunalce w Kisielicach, to jeszcze ludzie pozwalają na taką [niegospodarność] w tym mieście.
Ludzie! [...]
Zbierzmy ludzi i zróbmy sprzeciw temu wszystkiemu. Ilu już było prezesów? Mamy cierpieć za ich błędy?
My, mieszkańcy nie będziemy dorabiać instytucji. Po cholerę następne kredyty? Trzeba wyjść z długów. Porządek trzeba zrobić.
Opieka zdrowotna. Co tu się dzieje to głowa mała. Kisielice na językach wszystkich powiatów są.
W Suszu to aż się ludzie śmieją, że kisieliczanie tacy są głupi, że nic nie robią [z problemem]. Brak słów na to wszystko co się dzieje.
 Prosto z Mostu
 Kisielice, Poniedziałek 06-10-2025

47864. 
Odnośnie wpisu numer: 47860

Komentarze na forum dotyczące Kisielic są w zasadzie gotowymi pytaniami o informacje publiczną. Już niebawem wszystkie zostaną zadane Urzędowi Miejskiemu w Kisielicach i potem przesłane do mediów. Zobaczymy czy to, jak wypłakuje burmistrz Beata Lejmanowicz, ataki i mowa nienawiści, czy mnóstwo prawdy.
Do zapytania o informację publiczną można dołożyć i to:
Na sesji skarbnik Halik mówił, że Pani burmistrz pozyskała 80 tys. zł na dożynki. Czy to kolejne łgarstwo? Zapytamy czy w czasie około dożynek wpłynęło na konto urzędu gminy w formie darowizn 80 tys. A może jak krętacze policzyli sobie, że za dmuchańce firma rzekomo normalnie bierze 30 tys. a tu zrobi rabat specjalnie dla [Pani burmistrz] na 10 tys. i z tego sobie naliczyła ile to pieniędzy pozyskała na dożynki. Z takim drobnym cwaniactwem trzeba się liczyć, taki to format.
Zapytania hurtowo już wkrótce. Kłamstwo wylezie z królowej, zobaczycie ile bałaganu i to ledwo w 1,5 roku.
 Mariusz
 Referendalne Kisielice, Niedziela 05-10-2025

47863. 
Bankiet na krawędzi przepaści

Bogaci tańczą na stole historii, rozlewając wino, które kapie biednym na głowy jak święcona woda parodii. Ich ideologia jest jak obrus przykrywający ślady tłustych plam - biel przykrywająca cuchnącą rzeczywistość. Reszta społeczeństwa klęczy pod tym stołem, zbierając okruchy, które mają smak wolności, ale tylko wtedy, gdy człowiek długo pości.

Już dawno temu Heraklit powiedział: „Świat jest ogniem wiecznie żywym”. Ale ten ogień dzisiaj płonie w kominkach willi, podczas gdy bezdomni ogrzewają dłonie przy koszach na śmieci. Bogactwo płonie spokojnie w sejfach, a bieda - nerwowo w żyłach.

W czasach, gdy robotnik pracuje na trzy etaty, a jeszcze słyszy, że „nie wystarczy mu determinacji”, świat staje się groteską przypominającą teatr Kantora, gdzie manekiny grają żywych, a żywi udają martwych, byle nie przeszkadzać ekonomicznym demiurgom. Surrealizm nie jest już sztuką - to życie codzienne.

I oto stoimy - melancholijni, lecz z ironicznym półuśmiechem. Bo cóż innego można? Stoicy mówią: „Nie narzekaj na los, którego nie zmienisz”. Absurd odpowiada: „Narzekaj głośniej, może przynajmniej echo cię rozśmieszy”. Tak oto rodzi się pytanie: Czy przepaść, w którą spadają biedni, jest dnem, czy raczej trampoliną, z której bogaci odbijają się wyżej?

Zmierzamy, jak się zdaje, ku światu, w którym luksus staje się coraz bardziej groteskowy, a niedostatek coraz bardziej banalny- jakby bieda była pogodą, którą trzeba codziennie sprawdzać w prognozie. Można temu zaradzić tylko wtedy, gdy wspólnota odzyska poczucie, że solidarność nie jest luksusem, lecz powietrzem.

Za kilka, kilkanaście lat, jeśli nic się nie zmieni, ujrzymy dwa równoległe światy: jeden w szklanych wieżowcach, gdzie ludzie będą hodować własne iluzje w złotych donicach, a drugi w zatłoczonych mieszkaniach, gdzie dzieci będą się uczyć, że praca nie prowadzi do godności, lecz do zmęczenia.

Praca nie zniknie, ale stanie się karykaturą samej siebie: człowiek będzie zatrudniony nie po to, by tworzyć, lecz by nie przestał się kręcić w kołowrotku (by przetrwał). Trzy etaty zamienią się w pięć etatów, a czas wolny stanie się luksusem większym niż złoto. Kto będzie miał chwilę, by spojrzeć w gwiazdy, zostanie uznany za próżniaka.

Bogaci nie będą już potrzebować ideologii — wystarczy im technologia. Ich propaganda przybierze formę aplikacji, która mówi biednym, że są szczęśliwi, nawet jeśli stoją w kolejce po wodę filtrowaną z kanalizacji. Bunt zostanie zastąpiony „eventem protestacyjnym sponsorowanym przez korporacje”, z darmowymi napojami energetycznymi i playlistą optymistycznych hitów.

A jednak, paradoksalnie, każda przepaść ma swój brzeg. I być może któregoś dnia ci, którzy dziś z uśmiechem rozdają okruchy, będą musieli prosić o kawałek chleba od tych, których zmuszali, by zapieprzali na trzy etaty. Historia lubi przewrotne żarty.

I wtedy pojawi się melancholijne, sarkastyczne pytanie: Czy w takiej rzeczywistości człowiek jeszcze istnieje, czy tylko jego cień, tańczący w rytm cudzej muzyki?
 Natasza-peegerówka
 susz, Sobota 04-10-2025

47862. 
Z cyklu „tuzy samorządu” – radny Hubert Rulkiewicz i jego myślenie.

[...]. Temat: Iławski Budżet Obywatelski. Informacja: w tym roku miasto przeznacza na IBO 200 tys. zł, z czego 170 tys. zł na inwestycje. No i pada pytanie do radnego Rulkiewicza: "Czy to dużo, czy mało?". Odpowiedź: „Stanowczo za mało na jakąkolwiek inwestycję”.

Może i faktycznie nie są to miliony, ale, Panie radny, akurat Pan i Pański „klubik” [PO] powinniście w tym temacie siedzieć cicho. Dlaczego? Bo na ostatniej sesji głosowaliście populistycznie przeciwko podwyżkom podatków [od gruntów i budynków]. A z czego miasto ma brać pieniądze na takie inicjatywy, skoro sami blokujecie dochody?

Jeśli kwota jest za mała, to mam propozycję: obniżcie sobie diety i przekażcie różnicę na IBO, albo złóżcie wniosek do KPO, skoro wasza Platforma i tak „dostaje kasę” na rozmaite pomysły.

Bo wie Pan, Panie Rulkiewicz, łatwo krytykować, trudniej odpowiedzieć na pytanie: „Skąd wziąć pieniądze?”. Krytykować, gdy burmistrz się nie może do tego odnieść, to też słabe.

Boisz się Pan? Na sesji radny siedzi cicho jak pikulik i tylko główka lata na lewo i prawo… z naciskiem na lewo.
 John Wick
 Iława, Piątek 03-10-2025

47861. 
Wycug w czasach betonu: o umieraniu w kraju bez mieszkań

„Wycug” - to stare słowo, które pachnie stodołą, sianem i wydeptaną ścieżką między chałupą a kapliczką. Dawny kontrakt egzystencjalny: oddajesz gospodarstwo młodszym, a oni w zamian zapewniają ci strawę, opiekę, ciepło pieca. Umowa niepisana, lecz żelazna. Dziś ten wycug zniknął, rozmył się jak mgła nad Wisłą. W jego miejsce pojawiły się Domy Pomocy Społecznej i hospicja - instytucje zbudowane z betonu i procedur, gdzie troska została zastąpiona tabelką w Excelu, a miłość przekształciła się w „świadczenie usług opiekuńczych”.

„Nie rzeczy same nas niepokoją, lecz nasze wyobrażenia o nich” (Epiktet). Wycug był wyobrażeniem wspólnoty- nawet jeśli kulawego starca traktowano jak ciężar, to przynajmniej był to ciężar oswojony, wpisany w rytm rodzinnego życia. Dzisiejsze DPS-y i hospicja są natomiast lustrem, w którym odbija się nasze społeczne bankructwo: nie ma już miejsca w mieszkaniach (bo mieszkań brakuje, a te które są kosztują tyle, co dusza u Mefistofelesa), nie ma już czasu, bo czas sprzedaliśmy na śmieciówkach, nie ma już zdrowia, bo służba zdrowia to labirynt, z którego Ariadna dawno uciekła, zostawiając nam poplątane sznurki w kolejce do specjalisty.

Surrealistyczna ironia polega na tym, że zamiast troski dostajemy regulamin odwiedzin, zamiast ciepłej zupy – dietę pudełkową z cateringu, a zamiast poczucia bycia potrzebnym – procedurę podpisania karty wypisowej. Wycug był brutalnie prosty, dzisiejsze systemy są absurdalnie skomplikowane i równie bezlitosne.

I tak oto stoimy w Polsce 2025, z ironicznym uśmiechem, patrząc jak starzy ludzie umierają w instytucjach, młodzi wciąż nie mają gdzie mieszkać, a wszyscy razem składamy ofiary na ołtarzu biedy i biurokracji. Może trzeba nam więcej stoicyzmu, a może więcej sarkazmu - ale na pewno mniej betonowych molochów, w których umiera się w ciszy i samotności, a więcej tej pradawnej, „przyziemnej” wspólnoty. Bo jeśli nawet absurd ma swoją logikę, to logika współczesnej opieki społecznej wygląda jak marzenie Kafki pisane w Excelu - i pewnie to właśnie najbardziej melancholijny żart naszej epoki.

Czy jest szansa na zmianę na lepsze? Trudno uwierzyć, skoro każdy kolejny plan reformy przypomina bardziej grę w bierki rozgrywaną na Titanicu niż realną próbę ratunku. Być może nadejdą czasy, w których starość przestanie być przeżywana, bo ludzie umrą wcześniej — ze strachu przed nią, z lęku przed bezradnością, z braku miejsca w kolejce do lekarza czy w kolejce po mieszkanie. No właśnie.

I tu pojawia się eutanazja. Właściwie to, co nazywamy „eutanazją” w debacie publicznej, wcale nie musi być jedynie „uśmiercaniem z litości”. W pewnym sensie jest to także gest buntu wobec tego, co dziś nazywa się „starzeniem się w systemie” – wobec DPS-ów, hospicjów, samotnych mieszkań socjalnych i godzin spędzanych w poczekalniach NFZ.

W dawnym „wycugu” starość była, jakkolwiek trudna, to jednak oswojona - kończyła się wśród ludzi, zapachów i krajobrazów, które znałeś od dziecka. W nowoczesnym państwie starość staje się abstrakcyjnym „procesem biologicznym” zarządzanym przez instytucje – odzieranym z sensu, rytuału i intymności. W tym kontekście eutanazja jawi się nie tylko jako „skrót” do końca, ale jako świadomy wybór: odmowa uczestnictwa w grotesce biurokratycznej starości.

Można by rzec, parafrazując Senekę („Życie nie jest krótkie, to my je czynimy krótkim”), że współczesny człowiek odwraca ten aforyzm: „Starość nie jest straszna – to my uczyniliśmy ją straszną”. Eutanazja staje się więc nie ucieczką przed samą starością, lecz przed tym, co z nią zrobiliśmy – przed systemem, który zamienił godne odchodzenie w numer PESEL na liście pacjentów.

Oto gorzki paradoks: dawniej wycug był kontraktem opieki i życia, dziś eutanazja bywa kontraktem ucieczki i kontroli nad własnym końcem. Stoicki spokój miesza się tu z sarkazmem: wolność człowieka w XXI wieku polega już nie na tym, jak żyje, ale na tym, jak i czy w ogóle chce się zestarzeć.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Piątek 03-10-2025

47860. 
Odnośnie wpisu numer: 47847

Rafał Masny vel [...] wykończy komunalkę wielkim kredytem. Dowód? Chce budować stację uzdatniania wody i tu informacja z komunalki - wartość projektu: 6 873 035,06 zł
Wysokość dotacji: 4 546 897,74 zł. Łatwo wyliczyć, że Masnemu brakuje co najmniej 2 300 000 zł. Weźmy jednak pod uwagę, że jak przetarg skończy się wyższą kwotą, to ledwo zipiąca komunalka będzie musiała zadłużyć się na nawet 3 miliony złotych.
Katastrofa zbliża się wielkimi krokami, miasto już niedługo dojdzie do ściany, bo 4 miliony kredytu chce wziąć Beata Lejmanowicz a teraz prezes PUK-u weźmie kolejne 3 miliony na spółkę. Na spółkę, która zaraz dowali mieszkańcom drastycznym podniesieniem cen, przecież z czegoś ten kredyt trzeba spłacić.
Dokąd zmierza ta nieudaczna zbieranina zarządzająca mieniem gminy? Czy mieszkańcy powiedzą w końcu temu "dość"? Referendum! Oby nie było za późno.
 Mariusz
 Kisielice, Piątek 03-10-2025

47859. 
Orfeusz na bazarku

„Wszystko płynie” – zauważył filozof, który pewnie nigdy nie stał w kolejce do kasy samoobsługowej w niedzielny wieczór, gdy system odmawia współpracy, a człowiek między jednym pik a drugim czuje metafizyczny absurd swojego istnienia. Bo tak właśnie wygląda nasza codzienność – między boskim uniesieniem a mądrością „mędrców” z telewizyjnych paneli, którzy wymachują racjonalnymi argumentami niczym wyprzedażowymi parasolkami.

Polki i Polacy poruszają się w tym tańcu napięcia: raz ślepo zapatrzeni w objawienia spod znaku influencerów, raz cynicznie mruczący pod nosem, że „i tak wszyscy kradną”. Delficka podpowiedź – uciekać się i do boga, i do mędrca – w Polsce brzmi jak instrukcja obsługi herbaty ekspresowej: wrzuć torebkę do wrzątku i czekaj, aż objawi się sens życia. A jeśli nie przyjdzie, zawsze można narzekać, że herbata za słaba.

Surrealizm dnia codziennego wyłazi w drobnych gestach: sąsiad, który rano klął na polityków, po południu wrzuca obrazek Matki Boskiej na Facebooka. Student filozofii recytuje Nietzschego, a wieczorem dorabia, wciskając ludziom garnki. W tym wszystkim czai się melancholia – jakbyśmy wiedzieli, że żadne boskie uniesienie ani racjonalna formułka nie wyratują nas z pułapki wiecznego „tu i teraz”.

A jednak, w tym absurdzie – podobnie jak w twierdzeniu Heraklita – coś płynie. Czasem to tylko rzeka, która podmywa mosty. A czasem to my sami, Polacy, dryfujący z ironicznym uśmieszkiem, jakbyśmy wiedzieli, że największa prawda ukryta jest nie w oraklach ani w mędrcach, lecz w zdolności przetrwania kolejnej zimy z poczuciem humoru.

Dalej będzie to samo, tylko trochę bardziej groteskowe: kolejny rok, w którym będziemy wieszać pranie między balkonami jak sztandary niepodległości, kłócić się o to, kto ma rację, a potem razem stać w tej samej kolejce do lekarza. Bóg będzie milczał, mędrcy będą pisać felietony, a my – Polki i Polacy – z ironicznym spokojem będziemy robić kanapki do pracy, jakby właśnie tam miało się rozstrzygnąć nasze przeznaczenie.

A może, se-tak-myślę, jutro obudzimy się w tym samym kraju, tylko słońce wzejdzie pod innym kątem, a my – jakby nigdy nic – będziemy się zastanawiać, czy to zmiana kosmiczna, czy po prostu źle ustawiony budzik.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Czwartek 02-10-2025

47858. 
Odnośnie wpisu numer: 47853

Moim zdaniem cena za śmieci się nie zmieni, ale zapłacimy za napój więcej o 50 groszy.
To jest nowy rodzaj podatku i kary dla obywatela.
Wiadomo, że ludzie nie oddadzą 100% butelek, więc to, czego nie oddamy - a opłata zostanie pobrana - to gdzie wróci?
 Zielony
 Iława, Czwartek 02-10-2025

47856. 
Słówko do obrońców i sympatyków Rosji.

Muszę wam, plugawym ignorantom i bezwiednym idiotom, przypomnieć, że od wieków Rosja szczerze nienawidziła Polaków i zwalczała Polskę na wszelkie możliwe i niemożliwe sposoby, uważając jej istnienie za swój główny problem (podobnie jak wobec Polaków wtórowali im Niemcy).

Muszę wam, ignorantom, przypomnieć, że Polska przed 1. wojną światową znajdowała się pod okupacją Rosji przez 123 lata, a po 2. wojnie światowej była kolejne 45 lat pod batem znowu Rosji. I chce nadal.

Muszę wam, ignorantom, przypomnieć, że to Rosja po 2. wojnie światowej rozpętała kilkanaście mniejszych i większych wojen, różnie licząc – 20.

Muszę wam, ignorantom, przypomnieć, że to nikt inny jak Rosja 3 lata temu (w 2022 roku) napadła na Ukrainę, a nie odwrotnie.

Muszę wam, ignorantom, przypomnieć, że to Rosja wtargnęła w granice suwerennej Ukrainy w roku już 2014, czyli bezpośrednio po „Rewolucji Godności” na majdanie w Kijowie.

Jeśli teraz niektórzy Polacy kochają Rosję, a jest ich dużo (za dużo), to jedynym wytłumaczeniem jest Syndrom Sztokholmski, czyli ofiara zaczyna kochać swojego oprawcę. To jest cholerne zboczenie umysłu i ciężka choroba psychiczna.

Syndrom Sztokholmski jest niestety chorobą nieuleczalną, więc wielu Polaków (zbyt wielu) będzie kochać Rosję nadal, pomimo okrucieństwa i okupacji z ręki tychże Moskali.

W zbrodni katyńskiej 1940 roku Rosja dokonała kolejnego porażającego ludobójstwa i rozstrzeliwując skrycie po lasach wymordowała elitę polskiego Narodu. O innych zbrodniach Rosji przez wieki na narodzie polskim już nie będę wspominał i wyliczał, bo wychodzą liczby ponad przeciętne wyobrażenie.

W takich okolicznościach kochać Rosję jest, powtórzę, oznaką ciężkiej nieuleczalnej, straszliwej choroby psychicznej.
 Jarosław
 Iława, Środa 01-10-2025

47854. 
Instrukcja obsługi zardzewiałego ciała w czasach szybkich ekranów

Nagle odkrywam, że moje własne kolana stały się bardziej konserwatywne niż ja sam – nie chcą już podejmować żadnych rewolucji, nawet w postaci wejścia po schodach. Wstaję rano i czuję, że moje ciało jest jak muzeum – każdy staw skrzypi jak eksponat, którego nie wolno dotykać. A jednak muszę go nosić, ten swój „eksponat z mięsa”, po świecie, który zdaje się należeć wyłącznie do młodych z telefonami szybszymi niż moje serce.

„Nie to nas martwi, co się dzieje, ale nasze o tym sądy.” O, jakże pięknie brzmi ta stoicka mądrość – ale niechże ktoś spróbuje ją zastosować w poczekalni do lekarza, gdzie trzy godziny mijają szybciej niż życie samego Epikteta! A jednak… może miał rację. Może to nie starość jest problemem, lecz mój własny komentarz do niej – ten wieczny szept w głowie: „to już koniec, stary durniu, świat nie potrzebuje twojej powolności”.

Ale spójrzmy absurdowi prosto w twarz – ja, stary człowiek, mogę stać się surrealistycznym bohaterem. Przecież moje zmarszczki to linie papilarne czasu, a moja łysina to polerowana pustynia, po której czas przeciąga wiatrem swoje suche żarty I jeśli świat pędzi jak oszalały koń, to ja mogę zostać osłem – spokojnym, melancholijnym, trochę upartym, ale wciąż żywym.

Nie jestem jednak sam. Mam jeszcze żonę – wierną towarzyszkę tej powolnej, absurdalnej podróży. Razem uczymy się starzeć, jakbyśmy ćwiczyli nowy, dziwny taniec: czasem potykamy się o własne słabości, czasem wybuchamy śmiechem z tego, że znowu nie pamiętamy, gdzie leżą okulary (najczęściej na nosie). Pomagamy sobie jak dwóch spiskowców przeciwko tyranii starości – ona podaje mi kubek, ja jej książkę, oboje udajemy, że jeszcze nadążamy za nowoczesnością. Komputer krzyczy o polityce, a my kiwamy głowami, jakby to wszystko nadal nas dotyczyło. Dzieci i wnuki są naszym lustrem – w nich widać przyszłość, w nas coraz wyraźniej przeszłość.

A jednak, mimo tej codziennej walki o normalność, wciąż czujemy na plecach powiew – zimny, nieubłagany, cierpliwy. To oddech śmierci, który przypomina, że nasz taniec kiedyś się skończy. Śmiejemy się więc głośniej, przytulamy mocniej, żeby choć na chwilę go zagłuszyć.

Co robić, jak żyć? Może tak: zamiast rozpaczać, że telefon nie słucha mojego głosu, nauczę się szeptać do kubka herbaty. Zamiast udowadniać młodym, że jeszcze potrafię biegać, pokażę im, że można siedzieć i nic nie robić – i że to też jest sztuka, której oni nie znają. Bo w świecie, gdzie wszyscy gonią za wieczną młodością, największym buntem jest zgodzić się na starość i mruknąć ironicznie: „A niech was diabli, ja i tak zdążę.”

Żyję więc dalej – melancholijnie, stoicko, z uśmiechem, który sam nie wiem, czy jest żartem, czy łzą. Bo jeśli starość to koronny dowód absurdu, to ja jestem jego chodzącą katedrą.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Środa 01-10-2025

47853. 
Z powodu wprowadzenia systemu kaucyjnego, znowu będą duże podwyżki opłat za wywóz śmieci.
Hallo brygada, uśmiechnijcie się!
 anty-bolszewik
 Iława, Środa 01-10-2025

47852. 
Odnośnie wpisu numer: 47844

Ot inteligent iławski Kazik porównuje koszt budowy mostu w Chinach (około 280 milionów dolarów) do budowy mostu w Iławie. Jakim to trzeba być gościem na opak żeby takie głupoty pisać, ale przy dzisiejszych uczelniach to wszystkiego można się spodziewać.
Szkoda, że Kazik nie jest co najmniej prezesem ORLENU. Przynajmniej ropa była by po 3,50 zł. Szkoda, że taki inteligent marnuje się w Iławie.
 Chińczyk
 Azja, Wtorek 30-09-2025

47851. 
Odnośnie wpisu numer: 47849

Ale ale!
Kasa pusta, bo [...] z Unii też tyle co kilkanaście lat temu było na miasta - już nie ma.
Masz pomysł na zdobycie kasy?
Kto przyjdzie i zdobędzie?
Jakieś propozycje na te stanowisko?
Który z Panów lokalnych polityków da radę kasę załatwić?
 Szum Tataraku
 Las Eczno, Wtorek 30-09-2025

47850. 
Odnośnie wpisu numer: 47849

Pytam:
Czy tego rodzaju trudna sytuacja finansowa w budżecie miasta Iławy daje możliwość odwołania Burmistrza ze stanowiska?
 Czynnik społeczny
 Iława, Wtorek 30-09-2025

47849. 
Odnośnie wpisu numer: 47783

Burmistrz Dawidek K. zaciąga kolejny kredyt aż 12 milionów złotych.
Ale posłuchajcie - na co!
- na pokrycie deficytu budżetowego - 5 milionów zł.
- na spłatę zaciągniętych kredytów - 7 milionów zł.
Iławo, płyniesz!
Tak w praktyce wygląda aktualny "rozwój" naszego miasta. W pierwszej kadencji - zadłużyć, a w drugiej kadencji - zadłużyć jeszcze bardziej.
 Kaczka Dziwaczka
 Iława, Wtorek 30-09-2025

47848. 
Rzeka chlorowana, czyli o sztuce gubienia się w prawdzie.

Dezinformacja nie jest prostym kłamstwem. Kłamstwo, jak brudna moneta, ma swój ciężar i łatwo wypada z kieszeni. Dezinformacja natomiast to sztuka architektury: układanie prawd jedna na drugiej, aż powstaje labirynt, w którym gubimy się jak Tezeusz bez nici Ariadny - tylko że Minotaur, zamiast nas pożreć, puszcza nam codzienny serwis informacyjny o 19:30.

„Nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki”. A ja, patrząc na ekran, mam wrażenie, że jednak można, i to trzy razy dziennie, jeśli tylko główny kanał poda rzekę w odcinkach. Ta rzeka nie płynie, lecz krąży w basenie pełnym chloru, gdzie zamiast ryb pływają slogany i wykresy zbudowane z kolorowych prostokątów.

Dziś panuje klimat osobliwy: deszcz kapie w rytm konferencji prasowych, a wiatr rozwiewa banery z hasłami, które mówią tak wiele, że właściwie nie mówią nic. To melancholia w rytmie disco polo, absurd w ramówce telewizyjnej, stoicyzm uśmiechniętego rzecznika, który z kamienną twarzą przekonuje, że 2 + 2 to czasami 5, a czasami 3, zależnie od potrzeb budżetu i prognozy wyborczej.

Sarkastyczny uśmiech rodzi się sam: czyż nie jest pięknym absurdem, że obywatele – istoty rzekomo wolne – stoją w kolejce do karmnika, w którym zamiast ziaren podaje się narrację? To narracja, która ma nas dokarmiać, lecz naprawdę tuczy jedynie władców słów.

Może więc warto, jak radzili stoicy, ćwiczyć obojętność wobec widowiska i traktować je jak teatr kukiełkowy. Tyle że marionetki zdają się same ciągnąć za swoje sznurki. A jeśli to jest prawda, to wolę już kłamstwo: ono przynajmniej daje złudzenie prostoty.

Kiedy w takim razie, te nachalne dezinformowanie ustanie? Ano wtedy, kiedy dezinformacja stanie się bezużyteczna - gdy społeczeństwo nie będzie już łaknęło łatwych narracji jak chleba, lecz zacznie domagać się wody źródlanej zamiast kolorowej oranżady. To nie jest kwestia łaski rządzących ani cudu mediów, ale powolnego dojrzewania wspólnoty: kiedy ludzie nauczą się rozpoznawać własne złudzenia, wtedy obietnice, półprawdy i manipulacje stracą swoją moc.

I może nigdy nie nastąpi dzień, w którym kłamstwo zniknie, ale nadejdzie taki, w którym stanie się ono tak żałośnie przezroczyste, że nie będzie już nikogo, kto zechce je powielać.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Wtorek 30-09-2025

47847. 
Burmistrz Beata Lejmanowicz zadłuża gminę Kisielice. Kiedy my to spłacimy?
Ja tam jestem prosty człowiek i wcale nie złośliwy, ale jak oglądam burmistrz Lejmanowicz na filmikach, to wierzyć się nie chce. Od początku swojej kadencji gada o biedzie, kredytach i braku pieniędzy nawet na podstawowe wydatki. Teraz uzyskała na drogi coś koło 4 milionów, ale drugie tyle musi dołożyć gmina, tak? Bo to była dotacja 50%. No to znaczy, że będzie brała kredyty ? Przecież to miało być zło i przyczyna problemów gminy, które ona zastała. Teraz nagrywa się, choć wcale nie powinna, bo nie ma do tego drygu żadnego, w internecie i opowiada, że wybuduje asfalt do Pławt. Znowu ma pieniądze na połowę 1,5 miliona a drugie 1,5 kredyt.
No to jak to jest, Pani burmistrz? Miały być długi, problemy finansowe, katastrofa i zarząd gminą miał przejąć już komisarz, a nagle będzie Pani brała około 4 milionów kredytu? To gmina ma jednak zdolność kredytową? Po co było kłamać jak teraz wszystko wyłazi jak szydło z worka.
Widać, że Pani nie ma żadnego doświadczenia i próbuje działać jak w życiu. Tu okłamać, tam oszwabić, może nie będą pamiętali. Pamiętają, a droga do Starego Folwarku dużo bardziej potrzebna, bo teraz do Pławt będą mieli dwie, a tu żadnej.
A, ostatnie pytanie, jaki odcinek Pani wyleje tego asfaltu? Starczy już do Pławt?
 Marek
 Folwark, Wtorek 30-09-2025

47846. 
Teatr marionetek i cień niewidzialnych aktorów

Na scenie, gdzie światła błyskają, a mikrofony wzmacniają każde słowo, dwie postacie wykonują swój taniec. Raz groźny, raz groteskowy, raz pełen namiętności, a raz nijakości. Publiczność klaszcze, gwiżdże, oburza się, lecz zawsze pozostaje na widowni – nigdy za kulisami. Tam bowiem rozgrywa się prawdziwe widowisko, którego reżyserów nikt nie widzi, a których decyzje są nieubłagane niczym prawa grawitacji.

„Świat jest teatrem cieni: ludzie żyją tak, jakby spali”. Czyż nie brzmi to jak trafna recenzja współczesnego spektaklu politycznego? Cienie Prawa i Sprawiedliwości, cienie Platformy, nakładają się na siebie jak maski karnawałowe, różne w formie, lecz identyczne w funkcji. Gra pozorów, podziałów i rytualnych awantur jest tylko dymem, który przesłania niewidzialne ręce unoszące sznurki gospodarki i finansów.

Melancholia podpowiada, by się smucić, lecz stoik unosi brew i pyta: a cóż innego mogło nas czekać? Absurd jest naturalnym stanem polityki, jak absurdalne są marzenia motyla o wieczności. Sarkastyczny uśmiech rozciąga usta, bo oto widzimy, że królestwo demokracji przypomina bardziej cyrkową arenę niż agora wolnych obywateli.

Czyż nie jest pocieszające, że skoro wszystko to teatr, to i my możemy być widzami, którzy śmieją się w najmniej odpowiednim momencie? W końcu, jak mawiał Seneka, „Nie rzeczy nas martwią, lecz nasze mniemania o nich”. A zatem: śmiejmy się – ale gorzko, melancholijnie, absurdalnie. Bo śmiech, choć nikogo nie wyzwoli, jest ostatnią wolnością w teatrze cudzych marionetek.

A więc jak skończy się ten teatrzyk? Może dopiero śmierć głównych aktorów sprawi, że kurtyna opadnie, lecz czyż wtedy nie pojawią się inni, gotowi powtórzyć te same kwestie z odrobiną nowej charakteryzacji? A może nowo wybrany prezydent – niczym deus ex machina – zstąpi na scenę, by obiecać nowe rozdanie, świeży powiew i katharsis… tylko po to, by okazało się, że również jego słowa zszyto z tej samej tkaniny złudzeń. Bo teatr polityki nie zna finału; zna jedynie kolejne akty, w których zmieniają się maski, lecz mechanizm sceny pozostaje niezmienny.

I właśnie ta powtarzalność, ten wieczny powrót, jest może najbardziej absurdalną, a zarazem najbardziej ludzką częścią całego widowiska.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Poniedziałek 29-09-2025

47845. 
Musiałem zobaczyć ten słynny paczkomat w szpitalu.
To jakiś ponury żart, że lekarze wyrazili zgodę na lokalizację tego wymysłu akurat na korytarzu ambulatorium, czyli w miejscu, w którym istnieje wysoka transmisja wirusów i chorób kontaktu.
No, ale w naszym iławskim szpitalu wszystko jest możliwe, bo tutaj rządzą uśmiechy PO-owców z powiatowego bunkra po drugiej stronie ulicy.
 radny skrzydłowy
 Iława, Poniedziałek 29-09-2025

47844. 
Odnośnie wpisu numer: 47841

Chińczykom budowa nowego mostu w górach zajmuje 3 lata.
My w Iławie potrzebujemy na ledwo remont aż 2 lata!
A tak na serio, Polska inżynieria cofnęła się właśnie o dwa stulecia.
 Kazik
 Iława, Niedziela 28-09-2025

47843. 
Odnośnie wpisu numer: 47834

Sesja Rady Miejskiej w Iławie [w poniedziałek 29.9].

Wobec tego mam apel do Pani radnej Ewy Jackowskiej: Skoro pełni Pani mandat zaufania publicznego, to czas najwyższy stanąć przed mieszkańcami Iławy i jasno powiedzieć, za co została Pani usunięta z zarządu ogrodów działkowych.

To nie jest błaha sprawa ani prywatna kłótnia. To sytuacja, która dotyczy lokalnej społeczności i rodzi różne pytania. A wyborcy mają prawo do odpowiedzi.

Nie można w nieskończoność uciekać od faktów i udawać, że problemu nie ma. Skoro inni członkowie zarządu podjęli taką decyzję, to musiały istnieć powody i właśnie te powody należy wyjaśnić. Publicznie, uczciwie i bez kręcenia.

Mieszkańcy oczekują od radnej nie grania na emocjach i nie politycznych teatrzyków, ale realnych działań, rozwiązywania lokalnych problemów i przede wszystkim prawdy.

Dlatego apeluję do Pani: Proszę wyjść do mieszkańców i wyjaśnić sprawę usunięcia z zarządu ogrodów działkowych. Czas skończyć z uciekaniem w wielkie słowa i straszenie wojną, bo jutro pewnie to usłyszymy.

Iławianie naprawdę zasługują na coś więcej niż tylko puste hasła i ciągłą demagogię.
 działkowiec
 Iława, Niedziela 28-09-2025

47842. 
O niemożliwości zakazu niemożliwości

Żyjemy w kraju, gdzie absurd stał się codziennością tak zwyczajną jak chleb krojony, który – w przypływie urzędniczej troski – może być kiedyś sprzedawany wyłącznie na podstawie zezwolenia klasyfikującego kromki według długości. Polak współczesny, niczym Don Kichot w kolejce do okienka, walczy nie z wiatrakami, lecz z regulacjami, które mają siłę realnych murów – tylko bardziej papierowych.

Mówią nam: „Nie możesz”, „Za trudne”, „Przepis nie przewiduje”. Ale w tym właśnie tkwi ironia losu – im więcej barier ustawionych wokół, tym bardziej odkrywasz, że granice istnieją jedynie w cudzych głowach i w systemach komputerowych, które akurat „nie działają”.

Surrealizm współczesnej Polski polega na tym, że próbując kupić prostą nadzieję, otrzymujesz paragon z dopiskiem: brak towaru w magazynie marzeń. I tu właśnie zaczyna się melancholijny uśmiech – bo cóż pozostaje? Upadać, podnosić się, próbować dalej, trochę jak bohater kafkowskiej bajki dla dorosłych, który mimo wszystko wstaje rano, by znów usłyszeć: „Tego się nie da”.

A jednak można. Bo nawet w świecie, gdzie niemożliwe jest bardziej obowiązkowe niż możliwe, jedynym prawdziwym absurdem jest poddanie się.

„Nie rzeczy nas niepokoją, lecz nasze mniemania o rzeczach” – powiedział Epiktet, a potem zapewne westchnął, patrząc, jak ktoś właśnie wypełnia trzydziestą stronę formularza o pozwolenie na życie.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Sobota 27-09-2025

47841. 
Już widzę, że wielki projekt CPK pójdzie szybciej niż remont jednego wiaduktu w Iławie.
Dwa lata to kpina z ludzi!
A gdzie w takiej sytuacji podziały się wojska inżynieryjne, no gdzie? No po co je mamy? One by pokazały jak szybko się naprawia takie inwestycje o znaczeniu strategicznym [...], ale pewno zostały już zlikwidowane przez Uśmiechniętych pozerów...
[...]
Czepiam się, bo ten most należy do punktów zapalnych na mapie Iławy, miasta o znaczeniu powiatowym.
[...]
Ale cóż... gdy lekarz-pediatra rządzi ministerstwem wojska polskiego, to ruina nas czeka i porażkę przegoni porażka.
Tacy politycy nawet rozkazów nie potrafią wydać odpowiednich ze strachu i dronów nie potrafią samodzielnie zestrzelić, tylko muszą wołać pomocy z Holandii i tamtejszych przestarzałych myśliwców F-16. Ależ wstyd na całą Europę i pół świata...
 Radny bez teki
 Iława, Sobota 27-09-2025

47840. 
Do niemej rady miejskiej z Kisielic.
Siedzicie na sesjach jak zahukane dzieciaki. Nic, zero pytań, zero inicjatywy. Taka nieporadna grupka pod przywództwem naprawdę pośledniej przywódczyni. Nie wstyd wam? Na niczym wam nie zależy, że milczycie jak zaklęci? Nie po to was wybraliśmy żebyście tylko brali 1500 zł diety miesięcznie. Gdzie wasza inicjatywa? Miało być inaczej a jest dużo gorzej niż za poprzednika?
Może, jak już do was coś dotrze, zajmiecie się chociażby sprawą remontu zabytkowej szkoły.
Już 30 września we wtorek minie termin wykonania robót, przypominam - przedłużony już raz termin.
Ma ktoś z was odrobinę charakteru i odwagi, żeby zapytać dlaczego firma nie skończyła? Bo nie skończy, to pewne, robota w lesie. I czy Burmistrz Lejmanowicz znowu przedłuży im termin?
Nawet dla was, milcząca rado, powinno być jasne, że jeśli firmie budowlanej wspaniałomyślnie wydłuża się terminy bez nakładania kar umownych, to rodzi uzasadnione podejrzenie o korupcję.
 Tauron
 Kisielice, Sobota 27-09-2025

47839. 
O czterech latach, które mijają jak sen

Podobno kadencję parlamentarną wymyślił pewien zegarmistrz, który miał obsesję na punkcie cykliczności: cztery pory roku, cztery żywioły, cztery strony świata, a na koniec – cztery lata, w których można zdążyć zarówno zburzyć państwo, jak i tylko odrobinę je poprawić. Trzy lata byłyby zbyt krótkie – wtedy posłowie nie zdążyliby nawet nauczyć się obsługi sejmowego tabletu. Pięć zaś – zbyt długie – bo kto wytrzymałby taką farsę? Cztery są więc niczym melodia niedokończona, w której ostatni akord zawsze brzmi fałszywie.

„Czas jest ruchomym obrazem wieczności” – pisał Platon w Timajosie. A więc nasze kadencje są tylko karykaturą tej wieczności: plastikowym zegarem z bazaru, który raz na jakiś czas się zatrzymuje, żeby wznowić swoje tykanie na nowo, tym razem z innymi aktorami, równie groteskowymi co poprzedni. Bo oto na salę wchodzi Klaudia Jachira, w dłoni dzierżąc transparent niczym dadaistyczny poemat, a za nią Witold Zembaczyński, który próbuje brzmieć jak kontroler chaosu, a wychodzi mu kontroler biletu w tramwaju jadącym do nikąd.

Prawda o kadencji wygląda zgoła inaczej.

Było to pewnego razu w sejmowej szatni. Posłowie przyszli, jak zawsze, w płaszczach pełnych obietnic i butach ubłoconych od kampanii. Jeden z nich – nikt nie pamięta już który – włożył do szuflady kadencję, ot tak, żeby nie zgubić. A potem nadeszły dni głosowań, nocy kłótni, świtu tweetów i południa konferencji prasowych. Wreszcie, po czterech latach, ktoś zapytał: „A gdzie nasza kadencja?”.

Szukali pod stołami, w protokołach, w ustawach, nawet w kieszeni marszałka. I nic. Okazało się, że kadencja dawno wyfrunęła przez otwarte okno i usiadła na dachu, skąd patrzyła na Sejm z lekką litością. Posłowie spojrzeli po sobie i rzekli chórem: – Trudno. Zróbmy nową.

I tak się dzieje do dziś: co cztery lata ktoś chowa kadencję w szufladzie, ona ucieka, a wszystko zaczyna się od początku.

Polski Sejm przypomina więc surrealistyczny obraz Dalego: zegary się rozpływają, stoły się wydłużają, a posłowie dyskutują, czy krzesło jest krzesłem, czy już tronem. I choć chciałoby się płakać, pozostaje tylko ten stoicki, lekko sarkastyczny uśmiech, bo wiemy, że za cztery lata wszystko zacznie się od nowa – ta sama melodia, tylko w innej tonacji.

A my? My siedzimy na galerii i klaszczemy jak w teatrze, w którym aktorzy nie pamiętają tekstu, ale i tak grają dalej – bo kurtyna nigdy nie opada.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Piątek 26-09-2025

47838. 
Szaleństwo piratowania na hulajnogach należy wreszcie ukrócić - ludzie! Bądźcie wreszcie poważni!
Hulajnoga - hulaj dusza, piekła nie ma - czeka czyściec, by pójść do nieba!
 Czynnik społeczny
 Iława, Piątek 26-09-2025

47837. 
Odnośnie wpisu numer: 47823

Sygnalisto zaciągnij się dzisiaj powietrzem.
Zorganizowali ci w przestrzeni zapach frytek smażonych.
Dawaj „huzia na Józia” - na burmistrza.
Otwórz okno i oczy.
 domestos
 Iława, Piątek 26-09-2025

47836. 
Odnośnie wpisu numer: 47833

Za czasów komuny w PRL-u takiego gościa nazywano ORMO-wiec, a teraz taki gość nazywa się "Czynnik społeczny".
Kiedyś na otwarciu mostu pierwsze skrzypce grał Pierwszy Sekretarz PZPR, a teraz [...]. Zmiany po ch...ju.
Ledwo minęły dwa tygodnie od rozpoczęcia remontu mostu, a "Czynnik społeczny" nadaje.
Człowieku, wstydziłbyś się, ale wiem, że chcesz zaistnieć na Forum, żeby dopiec pewnej partii i burmistrzowi.
 bezpartyjny
 Iława, Czwartek 25-09-2025

47835. 
Odnośnie wpisu numer: 47831

Rzut oka na sprawy lokalne. Mamy dziś powtórkę z czasów, gdy wszystko likwidowano.

Kto jeszcze pamięta lata 90-te po kontrolowanym "upadku" komuny...? Przemianowany z komunisty w liberała i wolnościowca Leszek Balcerowicz, ojciec chrzestny późniejszej PO, i jemu podobni czerwoni kacykowie - przygotowali grunt, czyli pustkę i spaloną ziemię.

Polikwidowali tysiące najlepszych przedsiębiorstw - huty, stocznie, kolej, górnictwo, handel, cukrownie, metalurgię, przemysł ciężki, elektroniczny, motoryzacyjny, chemiczny itd. Na niewyobrażalną skalę wyhamowali rozwój kraju, który chciał i mógł się rozpędzić.

Czy uwzględniono te wyliczenia podczas przygotowań do wejścia Polski do strefy UE? (2004). Takich składników tej gry, o których nie powiedzą w TV jest duuuużo więcej. Gdy wszystko podliczę, to okaże się, że to Bruksela jest mi winna kupę kasy.

[...] Czy zrozumiałeś jak jesteś oszukiwany? Któż nie pamięta dobrych czasów naszych iławskich zakładów pracy, jak IZNS, Parowozownia PKP, Techmatrans, Tapczany, Fabryka Mebli, Fabryka Domów i POM, skąd, po fuzji z „Pomowcem” bierze początek wielka historia klubu piłkarskiego IKS Jeziorak.

Zakłady pracy to tysiące pracowników, choćby wspomnieć nasz iławski największy zakład, czyli IZNS, dający życie ponad 1200 zatrudnionym, a z nimi wielu ich rodzinom wokół. Tutaj dobrze układały się stosunki społeczne pomiędzy zakładem a szkołami, czy klubem sportowym; tu powstawały międzyludzkie więzi uczuciowe.

Ludzie dawali z siebie wszystko dla dobra kraju, jak też dla siebie w sensie satysfakcji z pracy i zarobku.

Tętniło też życie kulturalne, miedzy innymi spotkania. Niedawno jeden z mieszkańców przypomina mi o spotkaniach w IZNS ze znanymi sportowcami, olimpijczykami, jak np. z oszczepnikiem Januszem Sidło.

Niestety ideą chorych zmian w Polsce po 1990 roku była prywatyzacja, czyli likwidacja polskiej gospodarki. Pod szumnym płaszczykiem "bież co twoje" i hasłami zakłamanej "wolności" czekała nas tragedia narodowa, miedzy innymi dlatego, że tracąc zakłady pracy i gospodarkę, Polacy zatracili tożsamość i właśnie wspólnotę jako twierdzę obronną każdego narodu, by nie zginął.

Komu zatem zależało na wyrugowaniu tożsamości z polskiej duszy? Nie muszę odpowiadać – już wiemy. Tym samy komunistom, którzy tylko zmieniali kolory i garnitury.

W roku 2007, gdy na czele tzw. nowych liberałów stanął przeflancowany komuch w lepszym garniturze z niemiecko-rosyjskiego nadania, nagle usłyszeliśmy, że wreszcie otworzył Polakom granicę i niech tam szukają chleba. Wygnał kilka milionów Polaków na obczyznę. Poniżył ich do roli parobków. Genialny ruch, bo wszystko to zrealizowano pod hasłami rzekomej "WOLNOŚCI" oraz demolki pt. "Róbta co chceta".

Dziś ten sam Tusk mówi dokładnie to samo, tylko akcenty stawia inaczej.

Dziś jeszcze bardziej rozwalany jest i dobijany ostatni akcent tożsamości i niezależności Polaków, czyli rolnictwo.
 Marszałek
 Iława, Czwartek 25-09-2025

47834. 
No i mamy kolejny hit.
Radna miejska Ewa Jackowska [klub PO] odwołana została z zarządu ogrodów działkowych.
Już się poznali i na działkach, na tej „lewaczce-aktywistce”. Niebawem walne i nowe wybory.
Proszę dziennikarzy Kuriera o zbadanie sprawy i opisanie na łamach gazety o kulisach odwołania jej z zarządu działek.
A swoją drogą pani radna trzyma poziom. Gdzie się nie pojawi zostaje wywalona, nierzadko pozostawiając po sobie mniejsze bądź większe smrodki.
 działkowiec
 Iława, Czwartek 25-09-2025

47833. 
Odnośnie wpisu numer: 47783

Ciekaw jestem jak idzie remont, czy diabli wiedzą co z mostem nad torami kolejowymi [przy stacji Iława Główna].
Ostatnio gdy oglądałem to aż trójka chłopa w żółtym stroju się kręciła.
 Czynnik społeczny
 Iława, Czwartek 25-09-2025

47832. 
Kaganiec w barwach narodowych

Wolność, powiadają, to najwyższe dobro człowieka , a dzisiejsza wolność w Polsce przypomina dziś wybór koloru kagańca: czerwony, niebieski, zielony czy biało-czerwony w paski. Partie polityczne handlują tym katalogiem, przekonując nas, że różnica w odcieniach ma znaczenie, podczas gdy pasek i tak zaciska się wokół tych samych ust.

Epiktet, niewolnik, a jednak bardziej wolny od wielu prezydentów i premierów, pisał: „Człowiek jest wolny, gdy pozostaje w zgodzie z naturą, a nie wtedy, gdy może czynić, co mu się podoba.” W tym zdaniu kryje się cała ironia naszych dni. Polska natura? Może raczej pole kukurydzy GMO, dotowanej przez Brukselę, nawożonej medialnym nawozem z amerykańskich stacji telewizyjnych i podlewanej rosyjskim deszczem dezinformacji.

PiS przez lata sprzedawał nam narrację o suwerenności, o „powstawaniu z kolan”, ale jednocześnie coraz mocniej opierał swoją władzę na wewnętrznym klienckim systemie, zdominowanym przez własne media publiczne i narodowe spółki. Zamiast wolności - centralizacja, zamiast samodzielności - uzależnienie od retoryki zagrożenia i wroga.

Platforma Obywatelska i szerzej Koalicja Obywatelska odziedziczyły państwo już nieco w ruinie, lecz zamiast rozkuwać beton kaganka, starają się, by świecił on światłem „europejskich wartości”. Suwerenność w ich wydaniu to integracja z Unią Europejską, lecz w praktyce często przyjmuje ona kształt brukselskiej smyczy fiskalno-prawnej, gdzie dyrektywy i fundusze są ważniejsze niż własne decyzje obywateli.

Na tym tle pojawiają się mniejsze siły: Konfederacja z liberalno-narodowym snem o suwerenności absolutnej, która jednak w świecie wielkich korporacji i geopolityki brzmi jak baśń o husarii odpierającej rakiety balistyczne; a także Lewica, rozdarta między marzeniem o społeczeństwie równych, a praktyką bycia przystawką do liberalnego centrum.

Kto rządzi? Oficjalnie - parlament, prezydent, rząd. W praktyce - księgowi cudzych interesów, lobbyści, banki, koncerny technologiczne, ukryci cesarze finansowych przepływów. My, obywatele, jesteśmy eleganckimi sługami w garniturach na kredyt, karmieni opowieścią o suwerenności jak dzieci bajką o krasnoludkach.

W tym teatrze politycznym polskie społeczeństwo jest widzem, czasem statystą, rzadko reżyserem. Klaskamy, gdy wyświetla się napis „brawa”, a gdy gasną światła, wracamy do codzienności: pracy na kredyt, spłacania rat i scrollowania feedu.

Jesteśmy więc sługami, ale nie wiemy dokładnie kogo -co jest jeszcze bardziej groteskowe. Służymy logarytmom giełdy, algorytmom mediów społecznościowych i rytmowi reklam. Wybieramy kolor kagańca z katalogu, przekonani, że to akt wolności.

Epiktet miał rację: „Nie rzeczy same niepokoją ludzi, lecz ich mniemania o rzeczach.” Nasze mniemanie o wolności zostało sprzedane jak abonament - w ratach, z dostępem do pakietu politycznych kłótni i zagranicznych wpływów.

I tak siedzimy w terrarium zwanym Rzeczpospolita, z melancholijnym uśmiechem na twarzy, wiedząc, że niezależnie od tego, czy kagańce będą w kolorach partii rządzącej, czy w odcieniach europejskiej flagi - zawsze pozostaną kagańcami.

A gdy zapadnie cisza, gdy zgasną ekrany, słychać echo Epikteta: „Nie rzeczy same niepokoją ludzi, lecz ich mniemania o rzeczach.” A nasze mniemanie o wolności, jak widać, ma kształt uśmiechu melancholijnego klauna — z kredytową kulą u nogi i kagańcem w barwach narodowych.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Czwartek 25-09-2025

47831. 
Słowo do Macieja Rygielskiego [PO] i reszty lokalnych weterynarzy politycznych:

Tuszowanie śledztw przeciwko partyjnym oligarchom PO.
Wyłudzanie środków z sejmu oraz spółek skarbu państwa.
Niszczenie gospodarki Polski.
Agresja wobec opozycji.
Niszczenie wizerunku Polski na arenie światowej.
Prowokacyjne zachowanie wobec USA, strategicznego sojusznika.

Władza KO to koszmar senny.
Od dzisiaj na każde zagajenie znajomych, rozmówców i adwersarzy o „przywracaniu praworządności” i nadużyciach za rządów PiS-owskich będę odpowiadał tylko dwoma słowami: „Sławomir Nowak”.

Berlińsko-brukselski kelner Tusk wygasza węgiel szybciej niż planowano, opóźnia atom, zrywa kontrakt z Koreą [Południową], a małe reaktory jądrowe SMR-y toną w chaosie. Bezpieczeństwo energetyczne? Podpucha. Za to nowe podatki zielone od CO2 skutecznie drenują Polaków. Cel? Drożyzna i zależność.
 anty-bolszewik
 Iława, Czwartek 25-09-2025

47830. 
O szybujących kastach i upadku grawitacji codzienności

Żyjemy dziś w epoce przyspieszonego selektora – algorytmicznego kapłana, który beznamiętnie dobiera jednych do ról wybranych, a innych spycha w rezerwaty niewidzialności. To nie już walka klas, lecz walka kast, w której granice są jak mury szklane: przejrzyste, a jednak nie do przebicia. Strażnicy pilnują, aby nikt przypadkiem nie pomylił piętra biurowca z piwnicą blokowiska.

W Polsce okres ten przypomina dziwne, jesienne święto: z jednej strony fasady huczą od słów o wolności, równości i dostępie do wszystkiego, z drugiej – ciche korytarze codzienności zapełniają się ludźmi w milczeniu stawiającymi pieczątki na własnej niewidzialności. Melancholia staje się więc stylem życia, a sarkazm – ostatnią dostępną walutą na rynku zubożałych emocji.

Całość ma w sobie coś z surrealistycznego obrazu: oto kelner rozdaje karty do gry, lecz wszystkie są puste; oto tramwaj jedzie w stronę awansu, ale jego tor prowadzi w zamkniętą pętlę; oto młodzi marzą o wspinaczce, lecz zamiast drabiny dostają plastikowe schodki do basenu dziecięcego.

I tak pozostaje nam stoicki uśmiech – nie po to, by udawać, że jest dobrze, lecz by nie dać się połknąć grotesce, w której życie zamienia się w getto gustów, karier i powierzchownych doznań. Bo jeśli rzeczywiście wszystko staje się szybkie, łatwe i płytkie – to przynajmniej można się jeszcze zatrzymać, napić herbaty i pomyśleć: „Cóż, skoro absurd jest nowym porządkiem, to może w nim odnajdzie się jakaś dziwna forma wolności.”

„Największym błędem jest sądzić, że człowiek żyje dla kogoś innego niż dla siebie” – przypomina nam Epikur, jakby mrugając z ironią zza ruin dawnych ogrodów.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Środa 24-09-2025

47829. 
Kolejny potentat światowy rezygnuje z wielkiej inwestycji w Polsce!
Zakład miał zatrudniać co najmniej 500 osób.
Inwestycja szacowana na 1,5 mld zł.
Jaki podali powód? „Rosnąca niepewność polityczna i gospodarcza”.

Hej brygada!
Nadal jest wam do śmiechu?!
 anty-bolszewik
 Iława, Wtorek 23-09-2025

47828. 
Blask słońca w cieniu burz

Minęło już 53 lata wspólnego życia – lata, które są jak księga pisana nie atramentem, lecz sercem. Każda jej strona nosi ślad miłości, cierpliwości i poświęcenia, a w centrum tej opowieści jaśnieje Ona – żona, przyjaciółka, powiernica, nieustający dar od Boga.

„Szczęśliwy mąż, który ma dobrą żonę” – te słowa mądrości nabierają tu szczególnego znaczenia. Bo cóż może być większym szczęściem, niż mieć obok siebie kobietę piękną nie tylko urodą, lecz i sercem, mądrą radą, cierpliwą w trudzie, radosną w chwilach prostych, wierną w dniach prób? To właśnie Jej wdzięk rozwesela serce, a Jej mądrość orzeźwia kości.

Całe swoje życie ofiarowała nie tylko mężowi, ale i dzieciom, które wychowała na ludzi uczciwych, odpowiedzialnych i pełnych serca. Każdy dzień był dla nich lekcją miłości, cierpliwości i szacunku do drugiego człowieka. Dzięki jej ciepłu i mądrości rodzinny dom stał się miejscem, gdzie dorastało pokolenie, które dziś niesie dalej wartości wpojone przez matkę. Jej obecność była nie tylko opieką, ale i przykładem – cichym, lecz wymownym świadectwem tego, czym jest prawdziwe oddanie.

Czasy, w których przyszło nam żyć, nie są łatwe. Świat chwieje się pod ciężarem niepokoju, codzienność zbyt często wystawia nas na próbę, a ludzkie serca tracą ufność. A jednak – to właśnie w takich czasach jeszcze wyraźniej widać moc i sens małżeńskiego przymierza. Wierność i miłość są jak latarnia na wzburzonym morzu – pozwalają płynąć dalej, nie zbaczając z kursu.

Patrząc dziś na Nią, na piękno, które nie blaknie, lecz dojrzewa jak wino, na mądrość, która stała się drogowskazem dla dzieci i wnuków, serce woła z wdzięcznością: Dar Pana – żona spokojna. Dar, którego wartość przewyższa wszelkie bogactwa, którego nie można przeliczyć na złoto ani srebro.

Kiedy więc wspominamy te 53 lata, widzimy nie tylko kalendarzowe dni – widzimy błogosławieństwo. Bo liczba dni szczęśliwego męża naprawdę została podwójna. Każdy dzień był darem, każdy wieczór – spełnieniem, każda burza – zwycięstwem dzięki Jej sile, cierpliwości i wytrwałości.

Niech więc ten jubileusz stanie się hymnem ku chwale żony, która jest niczym wschodzące słońce na wysokościach Pana – promień światła, ozdoba domu, serce rodziny, dusza miłości.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Wtorek 23-09-2025

47827. 
W kapeluszu klauna

Każda ideologia jest jak smok, który najpierw chce, żebyśmy pogłaskali mu łuski, a potem pyta grzecznie, czy mógłby zjeść nasze dzieci. Zawsze chodzi o to samo: uczynić świat prostszym niż jest, sprowadzić chaos do jednego sloganu, jednego hasła, jednej sztandarowej barwy. „Człowiek jest miarą wszechrzeczy” – rzuca Protagoras z odległych wieków, jakby ironicznie wiedział, że miara ta będzie równie krzywa jak linijka kupiona na bazarze.

Patrzę dziś na Polskę – krainę, w której jedni malują tęczę, drudzy ją palą, a trzeci sprzedają znicze po obu stronach, bo przecież popyt to popyt. Feministki walczą z widmami patriarchatu, które śmieją się zza kulis jak aktorzy w tanim teatrze. LGBT z dumą maszeruje ulicami, podczas gdy ich przeciwnicy walą w bębny jakby chcieli odpędzić deszcz, a nie sąsiada w cekinach. Gender staje się nową opowieścią o stworzeniu świata – tym razem nie z gliny i żebra, ale z performansu i akt metrykalnych.

A ja, melancholijnie sarkastyczny, siedzę jak stoicki manekin na ławce w parku. Przez megafony krzyczą do mnie setki funktorów: wolność, tradycja, sprawiedliwość, prawo do miłości, prawo do nienawiści. Wszystko brzmi jak mitologie - współczesne baśnie, w których każde dziecko wierzy w swojego Świętego Mikołaja. I tak oto z idei rodzi się beton: solidny, ciężki, gotowy zasypać każdy dół, w którym kiedyś pogrzebano resztki rozsądku.

Śmieję się, bo cóż innego zostaje? Stoik powiedziałby: „To tylko opinie”, surrealista dodałby: „to tylko marchewka na księżycu”. A ja, w absurdalnym półuśmiechu, konstatuję: cała nasza wolność sprowadza się do wyboru koloru kagańca.

Niech już politycy naszych ziem dalej przepychają się w sejmowych korytarzach jak dzieci w piaskownicy, krzycząc „moje, moje!”, podczas gdy piach dawno zamienił się w beton. Jedni stawiają pomniki swojej wersji Boga, drudzy malują kredą uśmiechy na chodnikach, a wszyscy razem udają, że prowadzą naród do świetlanej przyszłości.

A prawda? Prawda jest taka, że z każdej strony słychać tylko nowe mitologie, a obywatel — biedny Don Kichot w Biedronce — pozostaje z plastikowym koszykiem pełnym sloganów na promocji.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Wtorek 23-09-2025

47826. 
Taki szok za naszą miedzą!

Całą Polskę obiegła szalona wieść, że Burmistrz Miasta Szczytno wraz z radnymi KO nadali nazwę alei miejskiej im. Otto von Bismarcka, słynnego polakożercy, zaś burmistrz Morąga otworzył ostatnio antypolskie muzeum "Prus Górnych" przy pełnym zachwycie dyrektora Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, Piotra Żuchowskiego [PSL] z Iławy. [...]

Zapewne w pogoni za podlizywaniem się Niemcom nie chcieli być gorsi od swoich partyjnych kolegów i koleżanek z Gdańska czy Wrocławia. Jakby to powiedział niedawny przegrany kandydat PO na Prezydenta Polski, Rafał Trzaskowski: "To się w pale nie mieści!"

We Wrocławiu władze lokalne przechrzciły Most Grunwaldzki na Most im. Willhelma Hohenzolerna, a w Gdańsku Aleksandra Dulkiewicz promuje wystawę pt. "Nasi chłopcy w Wermahcie".

Zastanawia mnie jedno: co ci ludzie mają w tych swoich głowach, żeby będąc wybrańcami polskiego przecież narodu wprowadzać tak niemądre decyzje. A może oni już nie czują się Polakami?

W Iławie obawiam się, że ludzie z kręgu KO, mający znowu chrapkę na fotel Burmistrza Miasta Iławy, a zdolni są do podobnych niemądrych czynów jak ich koledzy partyjni. Michał Młotek, Dariusz Paczkowski przecież tak wielbią niemiecką Iławę (Deutsche Eylau). [...] No i szef wszystkich szefów w KO, czyli Maciej Rygielski. [...]
 Krzysztof Zięba
 Iława, Wtorek 23-09-2025

47825. 
Odnośnie wpisu numer: 47817

Kolego podziękuj tym [...] za 800+, dopłaty do prądu, ogrzewania, do mieszkania, do gazu, obiadki za friko, darmowe jedzeniem fundowane przez PCPR [...], nie mówiąc o innych dodatkach o których przeciętny człowiek nie ma pojęcia.
Ale co tam, wystarczy 10 lat pracy pracy, a już w ramach emerytury ZUS przesyła na konto 13 i 14 emeryturę, a osoba z 51-letnim okresem pracy dostaje zero, bo bogacz. [...]
 pracownik
 Iława, Poniedziałek 22-09-2025

47824. 
Interes zamknięty.
Do otwarcia w nieznanym terminie.

Wrzesień pachnie zwijaniem interesów – nie tylko w sensie meteorologicznym, kiedy liść jak faktura bez zapłaty spada na chodnik, ale i w sensie egzystencjalnym: kończą się małe biznesy, kończą się JDG, kończą się nadzieje na „wieczne pasmo wzrostu”, o którym przez lata mruczały raporty i ministerialne prognozy.

„Panta rhei” (wszystko płynie) – jak mawiał Heraklit, choć zapewne nie miał na myśli kolejnej fali zamkniętych piekarni, warsztatów czy biur rachunkowych, które teraz dryfują w stronę niebytu niczym papierowe łódki spuszczone w rynsztok po pierwszym jesiennym deszczu. Wszystko płynie, a jednak na rachunku bankowym widać dziury większe niż w durszlaku – oto polska wersja filozofii przepływu.

Surrealizm dnia codziennego polega dziś na tym, że telewizyjny prezenter, z miną niewzruszonego stoika, oznajmia: „Kolejne miejsca pracy zostały zamknięte”. I zaraz potem przechodzi do pogody, jakby nie chodziło o los konkretnych ludzi, tylko o zwyczajną prognozę ciśnienia atmosferycznego. To jest właśnie absurd: smutek zamienia się w tabelkę, dramat w liczby, a życie w przypis do ustawy o działalności gospodarczej.

Można by powiedzieć, że każdy projekt ma swój początek i koniec – jak człowiek, jak imperium, jak sklepik osiedlowy, który oparł się dwóm wojnom, ale nie przetrwał wzrostu cen prądu. Melancholia tej myśli nie potrzebuje komentarza. A jednak, w tym wszystkim, sarkastyczny uśmiech czai się gdzieś z boku: bo wiemy przecież, że projekty zawsze wracają. Wraca ten sam fryzjer, tylko już jako pracownik u kogoś innego. Wraca piekarnia, tylko pod nową nazwą, z nowym logotypem i wyższą ceną bułki. Wracamy i my, do punktu wyjścia, w kolejnym cyklu.

Tak, biznes to nie miejsce na sentymenty. Ale stoicka obojętność, podszyta absurdem, podpowiada: w zamykaniu też jest pewna estetyka. Bo gdzie kończy się rachunek zysków, tam zaczyna się rachunek metafizyczny – a ten, jak wiemy, zawsze wychodzi na zero.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Poniedziałek 22-09-2025

47823. 
Odnośnie wpisu numer: 47821

Kilka merytorycznych pytań, Panie Mądralo i żołnierzu Burmistrza.
Może przemyślisz, zejdziesz na ziemię i przestaniesz się ośmieszać.

1). Kto na terenie miasta Iławy odpowiada ostatecznie za ochronę środowiska? Taki wielce lewicowy demokrata i piewca przyrody jak Kopaczewski - i nie daje rady...? [...]

2). Jako podatnicy ile płacimy Panu Kopaczewskiemu [...] [...] [...] za brak wykonywania swoich ustawowych i samorządowych obowiązków? Słyszałem, że maksymalnie dopuszczalną stawkę. Czy wywiązuje się z powierzonego zakresu obowiązków?

3). W jakim celu Burmistrz Dawid Kopaczewski [...] podczas kampanii wyborczej wprost oszukiwał ludzi obiecując swoje różne cuda? [...] Również w dziedzinie ochrony środowiska. [...] Wszyscy słyszeliśmy czego to on nie dokona jako młodszy Burmistrz. I co?
 sygnalista
 Gmina Iława, Poniedziałek 22-09-2025

47822. 
Dach, który spadł z nieba, czyli metafizyka drona i kłamstwa

Prawda jest jak dach – chroni, dopóki nie zostanie przebita przez zabłąkany dron, który w swojej bezosobowej trajektorii przypomina absurdalny gest kosmicznej ironii. Kiedy uderza, odkrywa niebo, którego nikt nie chciał widzieć: szare, zimne, pełne obojętnych gwiazd. I wtedy pytanie nie brzmi już: „kto wystrzelił?”, lecz: „kto ośmieli się przyznać, że dach przecieka?”.

Ukrywanie prawdy jest sztuką krótkowieczną, bo pierwszą jej ofiarą jest zaufanie – to delikatne zwierzę, które umiera w ciszy, zanim ktokolwiek zdąży zauważyć jego zniknięcie. Gdy rządzący udają, że krople deszczu spadające na głowy obywateli to „kontrolowany efekt specjalny”, świat patrzy i notuje. A potem, na forum ONZ, cała maskarada zmienia się w groteskę: politycy w roli komików, drony jako rekwizyty, dach jako nieproszona metafora.

Heraklit mówił: „Charakter człowieka jest jego losem”. Gdyby dziś przechadzał się po salach konferencyjnych, może dodałby: „A los państwa to jego zdolność do przyznania, że ma dziurę w dachu”. Ale kto by go słuchał? Stoicko wzruszyłby ramionami, a my z melancholijnym uśmiechem oglądalibyśmy teatr absurdu, w którym zamiast naprawić dach, buduje się narracje z papieru – i dziwi, że deszcz wciąż kapie na głowę.

Bo prawda, nawet zatajona, ma cierpliwość: czeka, aż ktoś wreszcie spojrzy w górę i zauważy, że niebo nie jest sufitem.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Poniedziałek 22-09-2025

47821. 
Odnośnie wpisu numer: 47820

A co tak tykasz Burmistrza?
Problem istnieje od 40 chyba lat, a ten się uparł i pieprzy. Przyjdzie nowy Burmistrz, nawet jeśli będzie twoim kandydatem lub znajomym, to nadal będzie śmierdziało.
Bo wiesz co śmierdzi? Nie śmierdzi Urząd Miasta, lecz prywatny biznes.
 domestos
 Iława, Poniedziałek 22-09-2025

47820. 
Odnośnie wpisu numer: 47815

[...]
Niedziela. Smród ziemniaczanki - powalający.
Panie [burmistrzu] Kopaczewski - czas odejść.
[...]
 iławianin
 Iława, Niedziela 21-09-2025

47819. 
Ogłoszenie o pracę. Szukam Niemców do pracy sezonowej przy zbiorach borówki amerykańskiej. Solidną dniówkę wypłacam, stawka do ustalenia. Zapewniam posiłek regeneracyjny w porze obiadu.
Wymagany język polski.
 ekonom
 NML, Niedziela 21-09-2025

47818. 
Zjeby z uśmiechniętej bandy Tuska wymyśliły, że zwrotne butelki po piwie mają przyjmować nawet... apteki.
 Jimmy
 Lubawa, Niedziela 21-09-2025

47817. 
Bardzo proszę pracowników MOPS o sprawdzanie jak są wypłacane i na co przeznaczane zasiłki.
Firmy poszukują ludzi do pracy, sadownicy likwidują plantacje, bo nie ma komu zrywać truskawek czy jabłek, a nasze lokalne Gwiazdy niepracujące kupują sobie pieski żeby mieć z kim wychodzić na spacer. To my pracujący i płacący podatki mamy te damy utrzymywać i ich pieski? Ponadto za nasze pieniądze kupują karmę dla pupili.
Dramat, człowiek ciężko pracuje, a oni ciągle tylko balują...
 Józek
 Jędrychowo, Niedziela 21-09-2025

47816. 
Odnośnie wpisu numer: 47815

No to jaki, twoim zdaniem, lokalny polityk zatka tę śmierdzącą dziurę w ziemniaczance?
 kolejarz
 Iława, Niedziela 21-09-2025

47815. 
Odnośnie wpisu numer: 47806

Oczywiście, że Iława formalnie ma burmistrza, bo konkretna osoba z dwoma zastępcami tę kasę z wynagrodzenia co miesiąc pobiera i to naprawdę spore, maksymalne kwoty [...].
W Iławie rządzi syf smrodu ziemniaczanki, a burmistrz Kopaczewski nadal się nie obudził.
 iławianin
 Iława, Sobota 20-09-2025

47814. 
Donald Tusk i jego banda właśnie dobijają Elbląg.
Przez blisko 2 lata obiecywali, kręcili, udawali, mataczyli, zwlekali, cofali, znowu obiecywali, nawet rozpisali przetarg na dokończenie toru wodnego, oczywiście pod publiczkę. Tak długo zwodzili mieszkańców, aż wreszcie unieważnili ten przetarg. Port pozostanie bez szans na rozwój. Przeładunki lecą w dół.
Zamiast impulsu dla regionu – stagnacja i marazm.
Cel? Ten sam co zawsze.
Ale o szczegóły trzeba zapytać w Berlinie, jednak to jest oczywiste dla każdego myślącego polskiego obywatela i podatnika - wyhamować i całkowicie zatrzymać rozwój miasta, zepchnąć na margines jak wszystkie ośrodki portowe polskiego Wybrzeża, jak wszystkie inwestycje.
Agent "Oskar" pracuje.
 anty-bolszewik
 Iława, Sobota 20-09-2025

47813. 
O matematycznych bękartach i politycznych iluzjonistach

„Człowiek jest miarą wszechrzeczy” – powiedział Protagoras, zapewne jeszcze zanim ktokolwiek wymyślił sejmowe komisje i telewizyjne paski grozy. Gdyby jednak żył dziś, być może dodałby: „Ale w Polsce człowiek jest miarą chaosu, a chaos miarą człowieka”.

Matematyczni bękarci kombinatoryki stosowanej – czyli my, obywatele, którzy codziennie próbują połączyć kropki w równaniu „praca–czynsz–inflacja–humor” – śmiejemy się przez zęby, bo inaczej się nie da. Stoicki uśmiech przypomina tu bardziej grymas klauna, który wie, że w cyrku płoną namioty, a dyrekcja udaje, że to pokaz sztucznych ogni.

Spójrzmy na scenę polityczną: Jafira maluje surrealistyczne pejzaże w sejmowym korytarzu, Membaczyński dwoi się i troi jakby rozwiązywał łamigłówkę sudoku na czas, Szerba z Końskim uprawiają kabaret śledczy, który ma w sobie więcej absurdu niż Beckett, a Sielińska z promiennym uśmiechem próbuje wytłumaczyć światu, że to wszystko jeszcze ma sens. Tymczasem my – widzowie – siedzimy w loży, jedząc zimny popcorn codzienności, i zastanawiamy się, czy ta sztuka jest komedią, tragedią, czy może instrukcją BHP pisaną przez szalonego skrybę.

Surrealizm polskiego życia polega na tym, że każdy krzyk o sprawiedliwość brzmi jak dzwonek do drzwi, pod którymi stoi akwizytor marzeń: obieca złote góry, a sprzeda ci katalog kredytów. Absurd zaś jest bardziej realny niż realność – bo oto dowiadujemy się, że kraj tonie w długach, ale nie brakuje pieniędzy na kolejne komisje, tablice, transparenty.

A więc śmiejmy się melancholijnie, jak przystało na bękartów logiki, i powtarzajmy za stoikami: „Nie rzeczy same nas martwią, lecz nasze o nich wyobrażenia”. Choć w Polsce wyobraźnia polityczna bywa gorsza od rzeczywistości, a rzeczywistość bardziej groteskowa niż sen szaleńca.

Ku czemu zmierzamy? Ano, zmierzamy ku temu, co w matematyce nazywa się „rozwiązaniem osobliwym” – niby istnieje, ale nikt nie potrafi go policzyć. Polska polityka dryfuje jak statek bez sternika, którego załoga zamiast sterować, prowadzi transmisję na żywo z mesy. Wszyscy chcą być reżyserami, nikt nie chce być mechanikiem.

A więc dokąd zmierzamy? Do miejsca, gdzie absurd stanie się normą, normą będzie ironia, a jedyną walutą – cierpliwość obywateli, coraz bardziej zbliżona do zera.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Piątek 19-09-2025

47812. 
Odnośnie wpisu numer: 47779

Serioooooooo?
Poszliście z czymś takim do gazety Kurier?
Dziewczyny, weźcie sobie dajcie na wstrzymanie. Dzieci patrzą.
[...]
Takie problemy rozwiązuje się w kuchni, a nie wyciąga na publiczne łamy.
 Mona Liza
 Susz, Piątek 19-09-2025

47810. 
Uśmiech w cieniu cyfrowych masek

Żyjemy w epoce, w której cnota — ta dawna towarzyszka cnót kardynalnych — przebrała się w zupełnie nowe szaty. Nie jest już mądrością, odwagą ani umiarkowaniem. Jest podejrzliwością. To ona stoi na straży naszych portfeli, haseł i tożsamości, bo w świecie, gdzie każdy głos może być echem podrobionym przez maszynę, a każde spojrzenie — cudzym profilem ze sztuczną tęczówką, naiwność staje się występkiem, a nieufność – aktem moralnej odwagi.

„Nie rzeczy same nas niepokoją, lecz nasze o nich sądy” – mówił Epiktet, nie znając jeszcze phishingu, spoofingu ani wyskakujących okienek obiecujących miliony. A jednak jego słowa brzmią dziś jak ironiczna reklama antywirusa: to nie rzeczywistość jest zagrożeniem, lecz nasze kliknięcie w niewłaściwy link.

Surrealizm polega tu na tym, że aby zachować autentyczność, musimy wątpić w autentyczność wszystkiego. Absurd polega na tym, że aby zaufać, musimy zacząć od założenia, że każdy, kto się do nas uśmiecha zza ekranu, jest potencjalnym złodziejem duszy i numeru PESEL.

A melancholijny stoicki uśmiech? On pojawia się wtedy, gdy rozumiemy, że prawdziwa wolność nie polega dziś na życiu „zgodnie z naturą”, lecz na tym, by nie dać się złowić w sieci zbudowanej z iluzji i linków. I że być może największym heroizmem jest nie odebrać telefonu od „własnej matki”, której głos okazuje się algorytmem.

A dalej? Czeka nas świat, w którym każdy uścisk dłoni będzie musiał mieć certyfikat, a każde „dzień dobry” – kod QR autentyczności. Być może nadejdzie era, w której prawdziwym luksusem nie będzie złoto ani kryptowaluty, lecz proste, bezpośrednie słowo wypowiedziane przez człowieka z krwi i kości. A póki co, zostaje nam stoicki śmiech – ten cichy, sarkastyczny grymas – bo skoro rzeczywistość tak chętnie się podszywa, my również możemy udawać, że jeszcze wierzymy w jej szczerość.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Czwartek 18-09-2025

47809. 
Odnośnie wpisu numer: 47774

Ja tylko jedna uwaga odnośnie bardzo niewłaściwych działań Pani Burmistrz Lejmanowicz.
Czytamy cały czas o jej strasznych kompromitacjach i działaniu pod siebie. I co się dzieje u nas pod samym nosem? Ulice osiedlowe porobione nie po kolei, a ona za milion wyłożyła bruk pod dom syna przy ul. Prusa. Widzieliśmy jak tam się przechadza radny Jakubczyk, który także mieszka obok i dmucha w jedną trąbkę z Panią Beatą.
Pani burmistrz najpierw robi sobie dach na bloku w którym mieszka, a teraz wykłada bruki pod syna dom.
Pieniędzy niby na nic nie ma w budżecie a znalazł się milion na drogę, która dziwnym trafem prowadzi do domu jej rodzinki i blisko radnego z jej opcji.
Gdzie tu prawda, gdzie sprawiedliwość?
 Wiesia
 Kisielice, Czwartek 18-09-2025

47808. 
Marność na czterech łapach

Wystarczy rozejrzeć się po naszych ulicach, po osiedlowych podwórkach, gdzie koty śpią w kartonach od telewizorów, a psy krążą jak cienie w poszukiwaniu resztek, które spadły z plastikowych talerzyków po festynach patriotycznych. W tych zwierzęcych oczach odbija się absurd: człowiek, który śmieje się ze swojej „korony stworzenia”, a jednak wciąż przypomina bardziej karykaturę króla niż jego majestat.

„Świnie wolą błoto od czystej wody”. Wypadałoby się uśmiechnąć melancholijnie i dodać: a ludzie wolą wycelować w sarnę, rybę czy bezpańskiego psa niż spojrzeć w swoje własne błoto, to prawdziwe, wewnętrzne. Bo przecież myśliwy nie strzela z głodu, wędkarz nie łowi, by przeżyć – oni zabijają dla sportu. I w tym właśnie sporcie, w tej grotesce, widać całą nędzę ludzkiej wyobraźni.

Dziś w Polsce mówi się wiele o „ochronie życia”, ale to życie mierzy się wybiórczo – w skali ideologii, w tabelach politycznych sondaży, w krzyżykach na kartach wyborczych. Tymczasem na poboczach dróg leżą rozjechane lisy, jeże, w rowach zamarzają koty, a psy czekają w schroniskach na śmierć cichszą niż wszystkie hymny.

Człowiek, jak twierdzi Kohelet, w niczym nie przewyższa zwierząt. I choć próbujemy temu zaprzeczać – budując pomniki, wznosząc katedry i rezerwaty – to koniec końców i tak nasze kości mieszają się z tymi psimi i kocimi. Może więc jedyną formą stoickiej mądrości jest śmiech: sarkastyczny, gorzki, ale i czuły. Bo gdybyśmy naprawdę potrafili się śmiać z własnej marności, być może przestalibyśmy strzelać do saren i rzucać kotom kamienie. Być może nauczylibyśmy się pić wodę zamiast brodzić w błocie.

Na koniec tej powiastki niech stanie postać, która potrafiła spojrzeć na kota i psa, na rybę i ptaka, jak na rodzeństwo – święty Franciszek z Asyżu. Nie miał strzelby, wędki ani sieci; miał tylko słowa, które brzmiały jak psalm i jak szept do ucha każdego stworzenia. Nazywał zwierzęta braćmi mniejszymi nie dlatego, że były gorsze, lecz dlatego, że wymagały większej troski, jak młodsze dzieci w rodzinie.

Może więc to właśnie on przypomina nam dziś, w Polsce pełnej schronisk, myśliwych i wędkarzy, że miarą człowieczeństwa nie jest ilość zdobytych trofeów ani głosów w urnie, ale to, czy potrafimy pochylić się nad tym, co słabsze. A jeśli śmiech bywa ratunkiem, to niech będzie to śmiech franciszkański – prosty, serdeczny, wolny od sarkazmu – bo tylko on potrafi rozgrzać zmarznięte łapy braci mniejszych.

„Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt” – mówi Kohelet, a echo tego zdania brzmi dziś mocniej niż syreny w południe.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Środa 17-09-2025

47806. 
Odnośnie wpisu numer: 47783

Miasto Iława nie ma Burmistrza.
Stoimy, dryfujemy...
 Jimmy
 Iława, Środa 17-09-2025

47805. 
Tam, gdzie zło tańczy, bo ludzie stoją osobno...

Zło jest jak cienka mgła unosząca się nad placem targowym – rozproszy się w promieniach prawdy, ale tylko wtedy, gdy ludzie wspólnie wstaną i przewieją ją jednym, wielkim oddechem. A jednak, jak pisał Heraklit: „Wojna jest ojcem wszystkiego”. Zdaje się, że w Polsce to motto zbyt gorliwie traktujemy dosłownie – zamiast wojny z własnym egoizmem czy z przyzwyczajeniem do kłamstwa, wolimy wojny plemienne, medialne, polityczne. I każdy generał-amator chętnie wbija chorągiewkę swojego własnego „patriotyzmu” w ziemię, która wciąż jest wspólna.

Surrealizm polega dziś na tym, że prawda i fałsz stoją obok siebie jak dwie witryny sklepowe – w jednej jabłka, w drugiej atrapy z plastiku – a przechodnie kłócą się, która z nich jest „prawdziwsza”, zamiast po prostu spróbować owocu. Absurdalność rośnie, gdy politycy z powagą recytują slogany, jakby to były zaklęcia odganiające demony, a ludzie klaszczą, wierząc, że magia działa. Melancholijny uśmiech stoika podpowiada: tak, to wszystko już było. Rzymianie mieli swoje igrzyska, my mamy paski w telewizji.

Ale jest w tym coś jeszcze bardziej gorzkiego – ta jedność, o której mówię, ta prawdziwa tarcza przeciw złu, wciąż pozostaje w Polsce produktem deficytowym. Łatwiej nam znaleźć wspólnego wroga niż wspólny cel. Łatwiej nas podzielić niż zjednoczyć. Zło tańczy wtedy jak pijany klaun na środku sceny, karmiąc się naszym rozproszeniem, a my – zamiast wyjść z cyrku – kupujemy jeszcze popcorn.

I może właśnie dlatego nadzieja jest taka ważna. Nadzieja nie w wielkich hasłach, lecz w drobnych gestach – że sąsiad poda rękę, że ktoś powie „dość”, że ktoś wyłączy telewizor i wyjdzie na ulicę, by rozmawiać, a nie tylko krzyczeć. Bo choć politycy będą dalej dzielić, cynicznie szachując nami jak pionkami, to wspólnota w codzienności jest możliwa.

A więc, z melancholijnym sarkazmem, można by rzec: zło boi się ludzi złączonych bardziej niż wszystkiego. Ale na szczęście dla niego – i niestety dla nas – my wciąż upieramy się, żeby stać osobno, przekonani, że nasze własne małe racje są większe od dobra wspólnego.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Wtorek 16-09-2025

47804. 
Hallo hallo hallo PO/KO!

Likwidacja Elektrowni Dolna Odra w Gryfinie, nazywanej „elektrownią na czas największych kryzysów” – w dzisiejszych niebezpiecznych zawirowaniach geopolitycznych, to:

🅰️ zwyczajna głupota polityczna❓
🅱️ celowe działanie na rzecz obcego państwa❓

Jedno i drugie❓
 Jarosław
 Iława, Wtorek 16-09-2025

47803. 
Z liczbami nie ma dyskusji. Twarde fakty i obiektywne owoce pracy.
Bez uśmiechniętych urojeń, uprzedzeń, głupoty i złości.

Deficyt budżetu państwa (po półroczu):
▶️ rok 2025 r. (KO): 172 mld
▶️ rok 2024 r. (KO): 89 mld
✅ rok 2023 r. (PiS): 17 mld

Jeśli te porównanie nie dociera do rozumu kogokolwiek, to jest mi go żal.
 Jarosław
 Iława, Wtorek 16-09-2025

47802. 
Teatr cieni i uśmiech gwoździa

„Największą przeszkodą w życiu jest oczekiwanie, które zależy od jutra, a traci się dzisiaj” — pisał Seneka Młodszy, jakby przewidział nasz narodowy trening cierpliwego czekania, aż ktoś inny się odezwie, aż ktoś inny się sprzeciwi, aż ktoś inny odważy się stanąć w poprzek tłumowi.

Nonkonformizm? Dziś przypomina bardziej cień wyrastający wbrew kierunkowi światła niż żywą postawę. Jest jak gwóźdź wystający z idealnie wypolerowanej podłogi — drażniący, niebezpieczny, niepasujący. W Polsce lat obecnych boimy się go, bo nauczyliśmy się, że wygodniej być podłogą niż gwoździem. Konformizm nie boli, przynajmniej do momentu, w którym okazuje się, że podłoga została sprzedana wraz z całym mieszkaniem.

Przyczyna tego strachu jest dość banalna, wręcz absurdalna: chcemy bezpieczeństwa w świecie, który nieustannie się chwieje. Konformizm daje namiastkę stabilności — choćby była ona iluzją, złudnym plastrem na chaos. Nonkonformizm natomiast wymaga samotności, a samotność w czasach, gdy każdy liczy serduszka pod postami, jest bardziej przerażająca niż sama niesprawiedliwość.

A jednak, mimo że scena życia codziennego zdaje się zdominowana przez chóry zgody i westchnienia podporządkowania, w tle wciąż gra cichy aktor. Ten, który nie schodzi ze sceny, choć publiczność wyszła już dawno. Nonkonformista. On wie, że sztuka jego istnienia nie przynosi braw, ale zachowuje smak. Smak gorzki, melancholijny, a jednak prawdziwy.

Bo choć konformizm wygrywa spektakl, to nonkonformizm, niczym surrealistyczny uśmiech gwoździa, wciąż przypomina, że coś jeszcze wystaje spod dywanu historii.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Wtorek 16-09-2025

47801. 
Odnośnie wpisu numer: 47787

Nie ma sprawy... Nic się nie stało... No spoko luzik... Podłubać w nosie...
Najpierw 3,5 miliona spadło [burmistrzowi] Kopaczewskiemu do kosza.
Teraz aż 80 milionów złotych wyparowało z uśmiechem.
Co tam jeszcze przepadło...?
Przeoczyłem coś?
Nic się nie stało... Luzik...
Masz wykałaczki? Podaj, podłubię.
Mieszkańcy Iławy i podatnicy przestali już liczyć...
Co by tu spieprzyć... Co by tu jeszcze spieprzyć... Co...
 sygnalista
 Gmina Iława, Poniedziałek 15-09-2025

47800. 
Znowu smród po całej Iławie!

Czy ktoś mógłby wyjaśnić dlaczego zakłady ziemniaczanka od wielu dni znowu smrodzą w Iławie? Smród na ulicach, z kanalizy zapach cebuli. Dlaczego ziemniaczanka od tylu lat działa bezkarnie? Bo kilka osób biorących pieniądze za niszczenie życia mieszkańców Iławy?

Ci, którzy głosowali na nieudolnego burmistrza powinni teraz ten smród załatwiać i zgłaszać, skoro głosowaliście na kogoś takiego, to dlaczego my mamy cierpieć za was i za wasze nieudolne wybory.

Od tylu lat wraca temat ziemniaczanki i non stop ziemniaczanka truje i ciągle słyszymy obietnice jakie to poczyni "wielkie inwestycje". Ci ludzie biorą tylko kasę i śmieją się z nas.
 pytający
 Iława, Poniedziałek 15-09-2025

47799. 
Chcielibyśmy zwrócić uwagę na sprawę, która budzi ogromne emocje wśród mieszkańców miejscowości Radomno.

Kilka lat temu nasza gmina wiejska NML z dumą inwestowała w rozwój infrastruktury rekreacyjnej. Wójt Tomasz Waruszewski chwalił się rozbudową szlaku pieszo-rowerowego w pięknej okolicy, powstała wiata z miejscami do grillowania, gdzie rodziny spędzają wolny czas, a lokalna społeczność, m.in. koło gospodyń wiejskich organizuje różne wydarzenia. Jest to miejsce spotkań, odpoczynku i promocji naszej gminy jako obszaru przyjaznego mieszkańcom i turystom. Niedawno (31 maja 2025r) miało miejsce otwarcie kolejnego etapu ścieżki rowerowej. Są przecież plany, aby pociągnąć tą ścieżkę aż do Iławy.

Dziś te same tereny znalazły się w cieniu kontrowersyjnej decyzji. Obok wspomnianej ścieżki i miejsca wypoczynku planowana jest budowa przemysłowego kacznika na prawie 10 tysięcy sztuk drobiu. Inwestycja tego typu wiąże się z nieuniknionymi uciążliwościami – odorami, hałasem, zwiększonym ruchem ciężarówek, plagą much czy ryzykiem zanieczyszczenia wód i gleby. Dodatkowo zagrożone jest zdrowie najbliższych mieszkańców tej inwestycji.

Pojawia się pytanie: po co inwestowaliśmy w rekreację i turystykę, skoro teraz sami chcemy ją zniszczyć? Decyzja, którą może podjąć Wójt o zgodzie na wydanie warunków zabudowy tej inwestycji, który wcześniej tak bardzo podkreślał znaczenie ścieżki i terenów rekreacyjnych, stoi w sprzeczności z interesem społecznym i kierunkiem rozwoju gminy.

Jako mieszkańcy uważamy, że:

- budowa tak dużego kacznika (39DJP) tuż przy szlaku rekreacyjnym zniweczy sens wcześniejszych inwestycji publicznych,
- zaszkodzi wizerunkowi naszej miejscowości jako miejsca atrakcyjnego do życia i wypoczynku,
- jest sprzeczna z tym, co sam wójt prezentował jako „sukces i wizytówkę gminy".

Nie jesteśmy przeciwni rolnictwu, ale uważamy, że przemysłowe fermy nie mogą powstawać w bezpośrednim sąsiedztwie terenów rekreacyjnych i mieszkalnych. To kwestia zdrowia, jakości życia, a także odpowiedzialności władz wobec mieszkańców.

Apelujemy o nagłośnienie tej sprawy i refleksję nad tym, w jakim kierunku ma się rozwijać nasza gmina – czy ma być miejscem przyjaznym mieszkańcom i turystom, czy też przemysłowym zapleczem, w którym ignoruje się głos lokalnej społeczności.

Z poważaniem [...] [...]
Proszę o anonimowość.
 personalia do wiadomości redakcji
 Radomno, Poniedziałek 15-09-2025

47798. 
Przedpiekle i niespełnione obietnice:
Stoicka apokalipsa w poczekalni

Człowiek na szpitalnym SOR-ze leży pomiędzy snem a czekaniem, pomiędzy nadzieją a metalowym krzesłem, które skrzypi jak chór grecki komentujący farsę historii. Rodzina przy nim czeka, z zegarkami w oczach i pustymi termosami w dłoniach – apokalipsa w małej skali, prywatny koniec świata, który nie wybucha fajerwerkami, tylko sączy się z plastikowych kubków i fluorescencyjnych świetlówek.

„Człowiek jest miarą wszechrzeczy” – mawiał Protagoras. Jednakże w tej poczekalni miarą wszechrzeczy jest numer na bileciku, wydrukowany z maszyny, której tusz skończył się w ubiegłej dekadzie.

Ostatnie 2 lata w Polsce wyglądały jak próbna inscenizacja absurdu: obiecanki wyborcze, które miały być lekarstwem, stały się memem; filmiki z internetu, w których ludzie opowiadają jak w systemie ochrony zdrowia można zgubić nie tylko zdrowie, ale i nadzieję, brzmią jak scenariusze dadaistycznych etiud.

Politycy z uśmiechami błyszczącymi od kamer opowiadali o „nowym początku”, a w rzeczywistości staruszki w kolejkach stały się jedynymi prawdziwymi prorokiniami, bo ich westchnienia dokładniej przewidywały przyszłość niż jakikolwiek program.

Surrealizm tej sceny nie polega na jednorożcach czy latających zegarach – polega na tym, że wszystko dzieje się naprawdę. To nie teatr, to życie. Absurdem nie jest sen, absurdem jest budzik. A melancholijny, stoicki uśmiech rodzi się z wiedzy, że i tak będziemy siedzieć w tej poczekalni – czy to medycznej, czy politycznej – aż ktoś zawoła nasze nazwisko, przekręcając je przy tym nieodwołalnie.

Bo może właśnie w tym tkwi jedyna pociecha: że nasza apokalipsa zawsze przychodzi w skali mikro – w poczekalni, w przedpieklu, w obietnicy, która nigdy nie została spełniona.

Pozostaje tylko życzyć wszystkim dużo dużo zdrowia.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Poniedziałek 15-09-2025

47797. 
Tomasz Koprowiak doradza, czytaj: robi co chce u Pani burmistrzycy Beaty Lejmanowicz w Kisielicach.

[...] Koprowiak jako przewodniczący rady nadzorczej komunalki bierze kilka tysięcy złotych za jedno posiedzenie [...]. Wiem co piszę, bo cała komunalka huczy, że płacimy mu co miesiąc z pieniędzy ludzi, a on przychodzi do pracy raz na trzy miesiące i ile bierze...?!

Było mu mało to założył "spółdzielnię energetyczną". Po co ona jest - tego nie wie nikt. Burmistrzyca wygadała się [...] co ta spółdzielnia da. Otóż napisała w chwili szczerości, a to rzadkie chwile, że ludzie w sumie nic nie skorzystają, ewentualnie jakieś drobne oszczędności będą dla jednostek na "opłacie mocowej". Koniec, nic więcej.

Ktoś ze szczątkiem mózgu, zapewne suski prezes Masny, doradził jej, że tak pruć się nie powinna i komentarz usunęła z internetu. Po co więc Koprowiak pcha Kisielice w tę spółdzielnię? Dokumentów do załatwienia cała masa.

Tę spółdzielnię Koprowiak tak usilnie zakładał w czyim interesie, jeśli ludzie nic z tego nie będą mieli? Po co Koprowiak znowu kosztem mieszkańców bawi się w zieloną szajbę? Myślę, że tylko we własnym interesie, a ta [Pani] opisuje to jakby było to wydarzenie epokowe.

[...] Koprowiak przyssał się za miedziakami do dworu włodarki Kisielic, jak - nie przymierzając - Stasio August do dworu carycy Katarzyny. Jednak jaka caryca, taki i [...] Król August.
 Ulica Kolejowa
 Kisielice, Poniedziałek 15-09-2025

47796. 
Odnośnie wpisu numer: 47794

OZE takie jak wiatraki i panele słoneczne nie są tanie, węgiel jest drogi przez politykę klimatyczną UE, czyli ETS.

OZE są niestabilne, wymagają magazynów energii, które mają wciąż małą pojemność i są drogie, wymagają kosztownej rozbudowy sieci przesyłowych, wymagają też utrzymywania w gotowości elektrowni węglowych lub gazowych, więc trzeba utrzymać dwa systemy zamiast jednego, co powoduje, że energia z wiatraków jest droższa niż z węgla (bez ETS) i może powodować blackouty.

W dodatku elektrownie węglowe nie mogą pracować non stop tylko raz są uruchamiane, a raz stopowane, bo prąd z OZE raz jest a raz go nie ma, co podraża koszty ich eksploatacji. Węgiel spalany w elektrowniach prawie nie truje, bo mają one bardzo dobre filtry, a CO2 przecież nie truje tylko jest potrzebny roślinom (według naukowców CO2 wolniej ociepla klimat niż wcześniej, rośliny go pochłaniają i ziemia jest bardziej zielona, zwiększa się ilość roślinności.

Jeśli będziemy coraz bardziej odchodzić od węgla, którego mamy jeszcze na wiele lat na rzecz niestabilnych źródeł energii czyli z wiatru i słońca to będziemy płacić za prąd jeszcze dużo więcej co będzie katastrofą dla naszej gospodarki i naszych obywateli!

Kopalnie można sprzedać choćby ich pracownikom, bo jeśli górnicy wiedzieliby, że w innym przypadku zostaną one zlikwidowane, to myślę, że kupiliby je - można sprzedać za złotówkę lub jeśli za wyższą cenę to rozłożyć im tę kwotę na raty, dzięki czemu znacznie spadną koszty administracyjne w tych kopalniach, można uruchomić nowe nieeksploatowane złoża w okolicach Bełchatowa, Legnicy czy na Lubelszczyźnie.

Czy media mogłyby wyjaśniać Polakom jak jest naprawdę, a nie powielać przekaz rządzących? (i pewnie lobbystów).

Jeśli zaś chodzi o zamrożenie cen energii to i tak za to zapłacimy, tyle, że w podatkach, więc czy to ma sens? Może niektórzy zapłaciliby trochę mniej, a inni trochę więcej, ale czy warto w tej sprawie angażować aparat Państwa, uchwalać specjalnie ustawę i wmawiać kłamliwie Polakom, że zapłacą dużo mniej dzięki tej ustawie?

Serdecznie pozdrawiam.
 Filip Stankiewicz
 PL, Niedziela 14-09-2025

47795. 
Odnośnie wpisu numer: 47783

Wiecie co, mam już serdecznie dość tego spektaklu.

Za każdym razem, kiedy Donald Tusk i jego poplecznicy wychodzą przed kamery, przypomina mi się cytat aktorki Krystyny Jandy: „Czuję się, jakby ktoś na mnie srał”.

Dokładnie tak to odbieram. Zero powagi, zero szacunku do ludzi, tylko pokazówki i pierdolenie dla samego pierdolenia. Kłamstwo goni kolejne kłamstwo.

I, co gorsza, na naszym lokalnym podwórku samorządowym wygląda to identycznie. Ci sami „aktorzy”, tylko scena mniejsza. Uśmiechy pod publikę, piękne hasła, a za kulisami układy, kolesiostwo i brak realnej troski o mieszkańców.

Made in Michał Młotek i lokalna iławska Platforma Obywatelska.
 mieszkaniec Iławy
 Iława, Niedziela 14-09-2025

47794. 
Minister Energii Miłosz Motyka [PSL] ogłosił wielki suuuuuuukces: „Polska eksporterem energii!”.

Brzmi dumnie? A jest to raczej kolejna wpadka Ministra Schrödingera – jesteśmy „eksporterem” i „importerem” jednocześnie, z tym, że oddajemy prąd za bezcen w południe, by wieczorem odkupować go kilkukrotnie drożej.

Żaden z tego cud gospodarczy - raczej objaw porażki:

➡️ W południe, przy dużej produkcji OZE z PV i wiatru, dosłownie topimy się w nadmiarze energii. Elektrownie konwencjonalne nie mogą zejść poniżej swojego minimum technicznego, bo muszą trzymać system, więc PSE musi wypychać prąd za granicę, często po cenach symbolicznych.
➡️ Wieczorem sytuacja się odwraca – fotowoltaika gaśnie, popyt rośnie, a Polska importuje energię za miliony monet. Efekt? Oddajemy za półdarmo, kupujemy ekstremalnie drogo.

Serio? Jest się czym chwalić?
A to dopiero początek paradoksów:

➡️ Coraz częściej PSE odcina farmy PV, płacąc odszkodowania za niewyprodukowaną energię. Czyli płacimy OZE za nieprodukowanie prądu.
➡️ Wiatraki i panele działają wtedy, kiedy system najmniej tego potrzebuje. Więc Pan Minister zamiast stawiać na sterowalne i elastyczne źródła chce ich budować jeszcze więcej i więcej - logiczne prawda?
➡️ Jakiś plan na to wszystko? Zielony KPEiK który tylko pogorszy sytuację.

To jakby rolnik, który latem rozdaje jabłka, bo mu gniją, a zimą sprowadza drogie soki z zagranicy - jako rozwiązanie wymyślił, za zasadzi więcej jabłoni, zamiast inwestować w nowe sokowirówki.

Minister Schrödingera może wciąż powtarzać, że to „dobre dla systemu” ale fakty są jakie są - Polska eksportuje, bo musi, a importuje, bo nie ma wyjścia. A za wszystko płacą zwykli odbiorcy w rachunkach za energię.

Przypomina się wiecznie żywy skecz kabaretu Dudek:
- Jest interes do zrobienia.
- Interes? Ile można stracić?
 Anna
 PL, Niedziela 14-09-2025

47792. 
Między aureolą a teczką – o polskiej władzy 2025

Władza w Polsce przypomina dziś groteskowy spektakl, w którym jedni aktorzy uparcie twierdzą, że grają dramat narodowy, a inni – że to wesoła farsa. W tle, za kulisami, słychać jednak cichy szelest papierów i odgłos zamykanych sejfów: oto świętość i tajność, dwa bliźniacze oblicza władzy.

Oblicze „świętości”, bo każdy rząd próbuje narzucić sobie i społeczeństwu patynę dziejowej misji. Naród musi wierzyć, że jego przywódcy są niczym kapłani historii, strażnicy sensu, depozytariusze moralności. Świętość władzy wyraża się w pomnikach, uroczystych marszach, gestach patosu, które mają przykryć codzienną banalność politycznej buchalterii.

Oblicze „tajności”, bo realne mechanizmy decyzji rzadko są jawne. Tajność to nie tylko służby, podsłuchy i archiwa, ale też niedopowiedzenia, układy, język tak zawiły, że obywatel ma czuć się jak dziecko na mszy odprawianej w obcym języku.

Dzisiejsza Polska stoi na granicy tych dwóch logik: z jednej strony buduje symboliczny mit „jedynie słusznych wartości”, z drugiej strony nieustannie rodzi podejrzenia o kulisy, zakulisowość, ukryte ręce i niewidzialne sieci powiązań. Społeczeństwo zaś, zmęczone powtarzalnością scenariusza, reaguje mieszaniną ironii i obojętności.

I tu przychodzi z pomocą stoicki uśmieszek – ten, który mówi: „Tak już bywa, tak było i tak będzie”. Sokrates mawiał, że „największe dobro to rozmawiać codziennie o cnocie” – ale w polskich warunkach rozmowa o cnocie szybko zamienia się w debatę o immunitecie.

A więc czy władza jest święta, czy tajna? Może jednocześnie i ani trochę. Świętość i tajność to tylko dwa różne kostiumy dla tego samego aktora, który raz zakłada sutannę, raz garnitur szyty na miarę, a raz tylko płaszcz niewidkę cynizmu.

I w tym wszystkim jedyne, co pozostaje nam – zwyczajnym widzom – to melancholijny uśmieszek stoika, który wie, że kurtyna i tak opadnie, a na scenie zostanie tylko kurz.

Dlatego pozostaje melancholia i sarkazm: jedni obywatele śmieją się gorzko, inni płaczą śmiechem. Władza w Polsce 2025 jest jednocześnie święta i tajna – święta, bo otoczona symbolami i wielkimi słowami, tajna, bo zamknięta w kręgu niedostępnych decyzji.

A my wszyscy tkwimy na widowni, wlepiając wzrok w scenę, gdzie kurtyna nigdy nie opada – tylko co jakiś czas zmienia kolor.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Sobota 13-09-2025

47791. 
Odnośnie wpisu numer: 47776

W Kisielicach totalna szopka, nie tylko marazm.
Przewodniczący Komitetu Osiedlowego Dawid Frej rzucił funkcję po tym jak burmistrzyca Lejmanowicz wielokrotnie próbowała go ustawiać jak kmiotka. Dostawał od niej bardzo niewybredne uwagi i po prostu głupie polecenia. A że chłopak z charakterem jest, to powiedział jej co myśli o tym topornym stylu i odszedł.
Szopka jaką obserwujemy na zdjęciach na Facebooku z wyborów nowego przewodniczącego jest tak fałszywa i ordynarna, że aż strach. Mimo że zachowywała się wobec Dawida podle i chamsko, to siadła do zdjęcia obok niego i szczerzy te swoje sztuczne kły jakby "nic się nie stało". A stało się, podła babo!
Oby cie powieźli z niezasłużonej funkcji na furze z gnojem, przypadkowa burmistrzyco.
 L-ka
 ulica Cmentarna, Piątek 12-09-2025

47790. 
Lew, hieny i cisza w sali gimnastycznej

„Nie rzeczy nas niepokoją, lecz nasze wyobrażenia o nich” - pisał Epiktet, zapewne nie mając na myśli zebrania z rodzicami w szkole podstawowej, ale jednak brzmi to dziwnie aktualnie.

Bo oto siedzimy dziś - nie na agorze, lecz w polskich domach i klasach, w świecie, gdzie zamiast mieczy mamy piloty do telewizora, a zamiast patosu -wieczne „co ludzie powiedzą”. Rodzina przy stole potrafi bardziej kąsać niż hiena, a szkolny korytarz przypomina czasem arenę gladiatorów, tylko zamiast mieczy są memy, a zamiast krwi -czerwone paski na świadectwie.

Lew w tej opowieści milczy. A u nas? Milczenie bywa odbierane jako słabość. „Czemu nie odpowiadasz?!” -pyta nauczyciel. „Czemu się nie bronisz?!” - dociska krewny na imieninach. A przecież to właśnie brak odpowiedzi jest czasem najgłośniejszą odpowiedzią. Stoicy wiedzieli, że gniew jest krótkim szaleństwem; my udajemy, że nie wiedzieli, bo łatwiej jest krzyczeć w internecie niż siedzieć cicho przy herbacie.

Absurd polega na tym, że każdy chce być lwem, ale ma w sobie całe stado chichoczących hien. W polskich rodzinach drapią one pytaniami: „A kiedy ślub?” „A kiedy dziecko?” „A czemu jeszcze tam pracujesz?”. W szkole szczekają: „Dlaczego jesteś inny?” albo „Dlaczego jesteś zbyt podobny?”.
Lew jednak wie, że odpowiedź nie ma sensu. On idzie dalej. I może my też powinniśmy czasem przejść korytarzem w ciszy, zamiast tłumaczyć się światu, który wcale nie chce odpowiedzi.

Milczenie, o ironio, jest ostatnim luksusem, na który można sobie pozwolić w kraju, gdzie wszyscy gadają jednocześnie. A na ustach zostaje uśmiech — nie ten hollywoodzki, lecz stoicko-melancholijny, jakbyśmy wiedzieli, że teatr trwa, ale aktorzy dawno zapomnieli swoją rolę.
 Natasza-peegerówka
 Susz, Piątek 12-09-2025

47788. 
Na hulajnodze niby można normalnie zmieniać miejsce, czyli jechać jak na rowerze,czy motocyklu 20 km/g - to mała szybkość.

Gdy łbem walniemy w piach, to jakoś ujdzie, ale już o kant chodnika, to wielokroć nawet lekarz już nie pomoże, a wyjście ze szpitala nogami do przodu.

Ale jeśli ktoś zabiera kogoś „na gapę” i sypie jeszcze ze 40 km/g nawet, a takich debili dużo, to i pożegnanie ze światem krótkie. Ja tego nie rozumiem, że policji nie dano odpowiedniego bata do garści. Gdzie jest rząd?

Tylko ostra kara absolutna i zdecydowana (np. 5-10 tysięcy), czy było moje dziecko, czy ja – dała by 100% skutek, ale z ogłoszeniem. A tak, to są śmiechy z policji itp. Podobne kary są dalekie dla kierowców.
 Czynnik społeczny
 Iława, Piątek 12-09-2025

47787. 
Odnośnie wpisu numer: 47783

Ludzie, nie dajcie się zwieść hasłom o „zmarnowanych 80 mln”!
Fundusze szwajcarskie to nie darmowa kasa z nieba. To gąszcz papierów, ryzyko odrzutu i gigantyczne koszty utrzymania inwestycji, które później spadają na samorząd. Wybudować coś za dotację to jedno, ale potem płacenie za prąd, ogrzewanie, naprawy i obsługę przez lata, to już idzie z naszej kasy. O tym jakoś nikt nie wspomina.
Poza tym te programy to konkursy, nie ma gwarancji sukcesu. Nawet duże miasta odpadają, a tu się konfabuluje i manipuluje, że Burmistrz „przegrał pewne pieniądze”. Bzdura.
I jeszcze jedno, te środki preferują współpracę między gminami. Jeśli sąsiedzi nie chcą grać do jednej bramki, to choćby Kopaczewski się „skupił w portki”, nic z tego nie będzie.
Zamiast krzyczeć „zmarnował”, lepiej zapytać: czy naprawdę byłoby nas stać, żeby to wszystko później utrzymać?
Te hasła i frazesy o funduszach szwajcarskich brzydko pachną Panem Michałem Młotkiem z Platformy. Taki nasz lokalny Rafał Trzaskowski z Iławy, hehe...
 Ser Szwajcarski
 Zurych, Piątek 12-09-2025

47786. 
Odnośnie wpisu numer: 47776

W Kisielicach podatki jak w Warszawie, a efektów brak.
Nie ma budżetu obywatelskiego.
Konkretnych inwestycji również nie widać.
Przychodnia lekarska to dramat.
Szkoła w remoncie od czterech lat, bez końca.
Nowych miejsc pracy – zero.
Czy w tej gminie w ogóle są jacyś radni? Bo jeśli są, to gdzie ich działania, gdzie inicjatywa, gdzie odpowiedzialność za lokalną społeczność?
 Michał
 Kisielice, Czwartek 11-09-2025


Strona [ 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 203 204 205 ... 408 409 410 następna ] z 410



115960501



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
ogloszenia@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Stopka | Wyszukiwarka
FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2025 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.